Młodzieniec był zaradny. Przyjąć zbawienie to jedno, ale umowa z Jezusem musi być ubezpieczona. Tak na wszelki wypadek.
27.05.2013 09:36 GOSC.PL
Był dobrym człowiekiem. Usłyszał, że w okolicy jest Jezus z Nazaretu, ten słynny Nauczyciel, którego słowo Bóg potwierdza w wielkich znakach. Wielu mówiło, że to Mesjasz. Postanowił go odnaleźć i zadać nurtujące go od dawna pytanie. Gdy tylko spotkał Jezusa upadł przed Nim na kolana i zapytał:
- Nauczycielu dobry, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?
Jezus odpowiedział:
- Znasz przykazania. Nie zabijaj, nie cudzołóż, nie kradnij…
- Przestrzegam tego od najmłodszych lat Panie – powiedział młodzieniec. Ciekawe jakie emocje towarzyszyły temu wyznaniu. Skoro przestrzegał, to dlaczego pyta Jezusa o receptę na zbawienie? Czegoś mu brakowało? Odczuwał jakiś niedosyt? Był przecież dobrym człowiekiem, nikomu nic złego nie zrobił. Powinien być szczęśliwy.
Wtedy Jezus spojrzał na niego z miłością i powiedział:
- Jednego ci brakuje. Idź, sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną.
Młodzieniec spochmurniał. Miał bowiem wiele posiadłości. Zostawić to wszystko? Panie, a jeśli coś pójdzie nie tak jak powinno? Nie będę miał do czego wrócić. Czy nie mogę zostawić sobie jakiegoś małego zabezpieczenia? Takiej drobnej polisy na życie?
„Wszystko” dźwięczało w uszach młodzieńca jak dźwięk ogromnego dzwonu. Odszedł zasmucony.
Dlaczego zasmucony? Przecież był dobry. Wypełniał przykazania. Wiodło mu się całkiem nieźle. Pieniędzy nie brakowało. Chata pewnie była niezła. Czego więcej chcieć od życia?
Jezus spojrzał na niego z miłością. Młodzieniec zapamiętał to spojrzenie. Przed tym nie da się uciec. Wtedy, przez ten ułamek sekundy, w krótkim i ulotnym doświadczeniu spojrzenia Boga mógł zobaczyć odpowiedź na to, o co pytał. Mógł spojrzeć w niebo. Doświadczyć nieba. I wtedy stanął przed wyborem: być dobrym człowiekiem, czy żyć w Tym, który sam jest Dobrem. Druga opcja wymagała zanurzenia się w tej miłości. Oddania Jezusowi całego swojego życia. Powiedzenia: Panie rób ze mną co tylko chcesz, bo wiem, że to Ty jesteś moim zbawieniem. To Ty jesteś moim szczęściem!
Młodzieniec nie był gotów. Ale doświadczenie spotkania z Jezusem, Jego pełnego miłości spojrzenia wyryło się na trwałe w jego sercu. Zapadło w pamięci. Odszedł. Tęsknota pozostała.
Przegrał? Tego nie wiemy. Ewangelista nie opisuje jego dalszych losów. Być może Jezus jeszcze go odnalazł, w innej formie, innym razem. Być może wtedy młodzieniec odpowiedział. Ale jego historia jest aktualna. Codziennie możemy zadawać sobie pytanie: czy dziś zostawiłem dla Ciebie Panie wszystko? Czy pozwalam Jezusowi być Panem mojego czasu, majątku, relacji, przyzwyczajeń? Albo żyjąc z Nim zostawiam sobie jednak przestrzenie, które są tylko moje. PRIVATE. Przyjmuję Jezusa jednocześnie zastrzegając swoje prawo do małej polisy ubezpieczeniowej. Tak na wszelki wypadek, gdyby coś nie wyszło. I nie chodzi o to, że każdy z nas ma sprzedawać majątek. Ale o to, czy to, co mam traktuję jako prywatną własność i czy nie boję się dopuścić tam Boga. Boję się, że coś mi zabierze?
Złodziej przychodzi tylko po to, aby kraść, zabijać i niszczyć. Ja przyszedłem po to, aby owce miały życie i miały je w obfitości – mówi Jezus w Ewangelii wg św. Jana /J 10, 10/. Będę żył w pełni dopiero wtedy, kiedy w to uwierzę. Bez dodatkowej polisy na życie.
Wojciech Teister