Rozważam oglądanie finału Ligi Mistrzów na niemieckim kanale. Przynajmniej komentator będzie obiektywny.
25.05.2013 09:00 GOSC.PL
Finał Champions League moich marzeń: Robert Lewandowski strzela 3 bramki i zostaje samodzielnym królem strzelców tej edycji. Zawodnicy Bayernu strzelają 4 i po pasjonującej, pełnej zwrotów akcji i wymian ciosów rozgrywce, zdobywają trofeum. Zgodnie z zaleceniem Dariusza Szpakowskiego: „kibicujmy naszym”.
Bo „moi” to właśnie Bayern Monachium. Kibicuję Bawarczykom od ponad dwudziestu lat. W Dortmundzie nigdy nie mieszkałem, w Monachium tak. Miałem przyjemność oglądać ich mecze na żywo, także wówczas, gdy grali przeciwko drużynom, w których grali Polacy. Gdy widziałem, jak polska noga umieszcza piłkę w bramce Bayernu, czułem smutek złagodzony skromną dumą, ale barw nawet na chwilę nie zmieniłem. Podobnie zresztą, jak wielu innych Polaków, którzy kibicują Monachijczykom i będą to robić także podczas sobotniego finału Ligi Mistrzów.
I którym należy się minimum obiektywizmu ze strony polskich komentatorów. Irytuje mnie pompowanie żółto-czarnego balonika Borussii Dortmund w polskich mediach. Zgoda, tylu polskich zawodników na raz w finale LM jeszcze nie grało, ale to nie czyni byłego już mistrza Niemiec polską drużyną. Śmieszy mnie, gdy polscy komentatorzy udają latynoskich, gdy Lewandowski strzela bramki np. Realowi Madryt. Rozumiem wewnętrzną potrzebę znalezienia zastępczej Legii, czy Lecha, bo z naszymi występami na szczeblu europejskim od dawna jest kiepsko. Ale Borussia nigdy polską drużyną nie będzie, bez względu na to, jak mocno nasi korespondenci w RFN będą wkupywać się w łaski kibiców z Dortmundu.
Dlatego Łukaszowi Piszczkowi, Jakubowi Błaszczykowskiemu i Robertowi Lewandowskiemu życzę… jak najmniej dotkliwej porażki dziś wieczorem. Temu ostatniemu także jak najwięcej strzelonych bramek. Przede wszystkim w polskiej reprezentacji.
Stefan Sękowski