Spektakularnego nawrócenia nie było

Dwie najważniejsze osoby, których wiara niesie mnie od samego początku mojego życia, to moi rodzice.

Poznali się w duszpasterstwie akademickim ojców dominikanów w Poznaniu. Tam dojrzewała ich wiara, której uczyli się wcześniej w swoich domach. Od początku małżeństwa Bóg był najważniejszy. Musieli swój związek zawrzeć najpierw przed urzędnikiem państwowym, ale to była tylko formalność. Dla nich ważne było to, co przyrzekali sobie przed Bogiem. To od początku było dla nich gwarancją, że mimo, że nie zawsze było kolorowo, ich miłość przetrwa, bo nie budują jej na sobie.

Półtora roku po ślubie zaczęłyśmy się pojawiać. Po 13 latach małżeństwa mieli pięć córek. Nigdy nie wysyłali nas do kościoła. Zawsze chodziliśmy tam razem. W domu zawsze było obecne Pismo Święte. Bardzo wcześnie zaczynałyśmy z rodzicami czytać Biblię dla dzieci. Często odwiedzali nas różni księża – znajomi rodziców. Wiara, chodzenie do kościoła, modlitwa były dla mnie zawsze czymś naturalnym – w domu tak po prostu było.

Tata opiera swoje całe życie na Bogu. Kiedy 13 grudnia 1981 roku został internowany za działalność w Solidarności wziął do więzienia Pismo Święte i różaniec. Z różańcem nigdy się nie rozstaje. Pismo Święte też zawsze ma pod ręką. W Piśmie Świętym ma mnóstwo swoich notatek, ma tam też spisane wszystkie najważniejsze daty w jego życiu. Ślub, nasze chrzty, pierwsze komunie, bierzmowania, ślub najstarszej siostry i chrzty jej dzieci.

W pewnym momencie rodzice stwierdzili, że puste miejsce przy stole wigilijnym nie może być tylko tradycją. Prawdopodobieństwo, że ktoś przyjdzie z ulicy jest bardzo małe, więc postanowili kogoś zaprosić. Tata zadzwonił do domu dziecka. Na święta był z nami Tomek. Przez kilka lat przyjeżdżał do nas na święta, wakacje, weekendy. Za którymś razem mama stwierdziła, że ona nie potrafi odwozić go do domu dziecka, bo czuje się, jakby odwoziła syna. Tomek zamieszkał z nami. Już jest dorosły. Nie wszystkie jego wybory nam się podobają, ale myślę, że tyle miłości ile dostał od naszych rodziców i takie świadectwo wiary, na jakie patrzył przez ponad 10 lat, nie będą bezwartościowe. Teraz się buntuje, ale prędzej czy później ziarno, które zasiali w nim nasi rodzice, wykiełkuje.

Mama żyła wiarą. Często widziałam ją modlącą się. Była we fraterni świeckich dominikanów. Uczyła też w Liceum Katolickim matematyki, choć wielu uczniów mówi, że była dla nich też świadkiem wiary, jako dobry wychowawca i nauczyciel, któremu zależy na uczniu. Od półtora roku nie żyje. Przed śmiercią bardzo cierpiała. Mówiła, że nie ma już siły się modlić, ale wcześniej zaadoptowała dziecko nienarodzone, więc odmawiała „tylko” dziesiątkę różańca za swoje dziecko. Na jej pogrzeb przyszło mnóstwo ludzi. Całe jej życie, ale też i śmierć były pełne Bożej obecności. Kochała nas miłością, którą karmiła wiarą w Boga.

Moja wiara nie pojawiła się nagle. Nie było spektakularnego nawrócenia. Było i ciągle jest nieustanne świadectwo i miłość rodziców, które podprowadziły mnie do wiary.

« 1 »
TAGI: