Przestrzegajcie gościnności.
Podobno jesteśmy gościnnym narodem. Pewnie coś w tym jest. Ale dzisiaj wkładam kij w mrowisko. Kilka lat temu byłem z narzeczoną na rozmowie dotyczącej menu w lokalu, gdzie miało się odbyć nasze wesele. Kiedy chcieliśmy zrezygnować z dwóch standardowo serwowanych na imprezie posiłków, szefowa lokalu zaprotestowała. Argumentowała, że nie może pozwolić sobie na taką antyreklamę. Żaden z gości bynajmniej nie wyszedł głodny ani spragniony, a z resztek korzystaliśmy jeszcze przez kilka miesięcy. Nie wystarczy, żeby było dużo. Musi być za dużo. Ta nasza gościnność bywa szkodliwa dla zdrowia. Bo co powiedzieć o pochłanianych w ciągu kilku godzin zwałach tłustego mięsa, słodkich tortów, gazowanych napojów i wódki? Nie wiem, o jakiej gościnności pisał św. Paweł, ale chyba nie to miał na myśli. „Lepiej, żeby grzeszne ciało pękło, niż gdyby dar Boży miał się zmarnować” – powiedział ktoś dowcipny. Najlepiej jednak uszanować i jedno, i drugie, i nie mylić gościnności ze zwykłym obżarstwem.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Adam Szewczyk