Wiele razy pisałem w tym miejscu, że współczesności najbardziej brakuje odniesienia do Pana Boga.
Problemy widziane są w perspektywie najbliższych wyborów, czyli zaledwie paru lat, albo w najlepszym wypadku w świetle nowej perspektywy finansowej Unii Europejskiej. A potem choćby i potop. Kto by tam myślał o perspektywie wiecznej, religijnej. Na ten problem zwraca uwagę Bogumił Łoziński w tekście „Grzeszne związki” (ss. 36–37). Jak wykazuje, tylko czarnoskóry poseł John Godson uważa za właściwe powołać się w dyskusji na argumenty z Pisma Świętego. Nie wszyscy muszą je podzielać, co oczywiste, ale nie ma żadnego powodu, by w dyskusji nimi się nie posługiwać. Wydaje się, że jeszcze dużo wody upłynie w Wiśle, zanim Pismo Święte i katechizm staną się poważnymi argumentami w publicznej debacie. Tej śmiałości, ale też przekonania, nie brakuje George’owi Weigelowi, wybitnemu amerykańskiemu publicyście, w przeszłości wielokrotnie obecnemu na łamach „Gościa Niedzielnego”. W swoim tekście (ss. 50–51) wystąpienie Baracka Obamy podczas dorocznej gali Planned Parenthood, potężnej organizacji aborcyjnej, ocenił nie tylko jako przekroczenie granic przyzwoitości, ale też jako bluźnierstwo. Czegóż strasznego dopuścił się prezydent USA? Otóż swoje przemówienie zakończył słowami: „Dziękuję, Planned Parenthood. Niech Bóg was błogosławi”. Tymczasem, jak przypomniał autor, według Katechizmu Kościoła Katolickiego (nr 2148) „bluźniercze jest również nadużywanie imienia Bożego w celu zatajenia zbrodniczych praktyk, zniewalania narodów, torturowania lub wydawania na śmierć”. Jego zdaniem, „ludzie opowiadający się za biblijnym poglądem na temat świętości życia nie mogą takich słów prezydenta zignorować i muszą zdecydowanie zaprotestować”. Cieszy mnie każdy przejaw nowej obecności religii w przestrzeni publicznej. Z wielką radością obserwuję rozwój zjawiska, jakim są koncerty uwielbieniowe organizowane w Boże Ciało. Uczestniczą w nich nie tylko ci, którzy rano przyszli na procesję eucharystyczną. W tym roku takie koncerty odbędą się w co najmniej czterech miastach – Rzeszowie, Lublinie, Opolu i Mysłowicach. W tym ostatnim mieście na chwałę Boga śpiewać będzie m.in. Israel Houghton, pierwszoligowa gwiazda chrześcijańskiej muzyki z USA, pięciokrotny zdobywca prestiżowej nagrody muzycznej Grammy. To gwarancja, że chwała Boża będzie wyśpiewana nie tylko na kolanach, ale i dobrze, by sparafrazować słynną anegdotę, kiedy to Bóg powiedział do Jana Styki: „Ty Mnie nie maluj na kolanach, ty Mnie maluj dobrze”. Wysoki poziom muzyczny i liczna widownia nie zmienią jednak prawdziwie „offowego” charakteru koncertów. Granej tam muzyki nie usłyszymy raczej w żadnym „Must Be The Music” (więcej na ss. 18–21).
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Marek Gancarczyk