Szaleństwom politycznego słuszniactwa (political corectness) nie ma końca. Przywleczona z Zachodu moda rozpanoszyła się już, niestety, na dobre także w Polsce, przybierając niekiedy karykaturalne formy.
18.05.2013 13:01 GOSC.PL
Oto najnowszy przykład: w Łodzi wymyślono kartę rabatową (Queercard ) dla… gejów i lesbijek. Jak poinformował „Dziennik Łódzki”, zniżki dla jej posiadaczy oferują lokale gastronomiczne i sklepy. Jest to inicjatywa Fabryki Równości - miejscowej organizacji reprezentującej mniejszości seksualne.
„Postanowiliśmy stworzyć mapę miejsc przyjaznych osobom nieheteroseksualnym, w których nikt nie będzie wyśmiany ani wyrzucony. Karta z rabatami jest dodatkiem do projektu. Na początku wysłaliśmy zaproszenia do zaprzyjaźnionych lokali, teraz firmy same się do nas zgłaszają” - wyjaśnił na łamach gazety prezes Fabryki Damian Graczyk.
Posiadacze karty mogą uzyskać od złotówki do 10 procent zniżki w lokalach, salonach fryzjerskich i sex-shopach, m.in. w kawiarni w Muzeum Sztuki, w sklepie „Pan Tu Nie Stał”, w klubie Narraganset i w herbaciarni „Niebieskie Migdały”.
„Przyłączyliśmy się do akcji, bo w naszych lokalach obowiązuje tolerancja. Na drzwiach mamy specjalne naklejki” - powiedziała redaktorowi „DŁ” właścicielka ostatniego z wymienionych lokali Joanna Maciejewska-Sieniawska.
Wydano już 1,5 tys. kart, które można bezpłatnie otrzymać w Fabryce Równości i na organizowanych przez nią imprezach. Co ciekawe, przy jej wydawaniu nie jest zadawane pytanie o orientację seksualną, może ją więc dostać każdy.
„Podobne karty funkcjonują w innych krajach, np. niemiecka Queercard daje zniżki na samochody, hotele i... szkła kontaktowe” - czytamy w „Dzienniku Łódzkim”.
No i niech ktoś jeszcze śmie utyskiwać, że w Polsce nie ma daleko posuniętej tolerancji wobec gejów i lesbijek. Mają oni o wiele lepiej niż np. bruneci czy rudzi, bo gdyby wprowadzono karty rabatowe np. dla blondynów i łysych, ci pierwsi musieliby kupić sobie peruki.
Jerzy Bukowski