Poszedłem na „Cristiadę”. Od czasu „Pasji” Gibsona nie widziałem w kinie wielkobudżetowego filmu tak wprost dotykającego wiary w żywego Boga.
Do tego znani hollywoodzcy aktorzy i dobre sceny batalistyczne. I autentyczne historie ludzi żyjących w Meksyku 85 lat temu. Gdyby nie to, że na ekranie widać ich też mordowanych, bo nie chcą wyrzec się Jezusa, dystrybutorzy zabijaliby się, żeby ten film pokazać. A tak – grają go tylko niektóre kina. U nas znalazłem cztery, w których jeszcze będą seanse: Zabrze – „Multikino” (20–22 maja), Ruda Śl. – kino „Patria” (24–26 maja), Żory – kino „Na Starówce” (30 maja), Rybnik – DKF „Ekran” (w Teatrze – 10 czerwca). Choć z ekranu spływa krew głównych bohaterów, nie wyjdziesz z kina zdołowany, ani nawet smutny. Jakim cudem? Sądzę że Bożym. Que viva Cristo Rey!
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Przemysław Kucharczak