Moherowy beret i maska gazowa

Moje spotkanie z Panem Bogiem trwa już od dzieciństwa. Pochodzę z wielodzietnej rodziny. Mój ojciec był alkoholikiem.

Pewnej niedzieli wychodziłam do kościoła, miałam wtedy 12 może 13 lat, i w drzwiach mijałam się z moim pijanym ojcem. Był tak pijany że trzymał się ściany żeby dojść do pokoju. Przez całą Mszę obwiniałam Boga, że dał mi takiego ojca (zresztą obwiniałam  Go tak przez około 25 lat). W kościele ze strachem myślałam, co on tam w domu wyprawia (był bardzo agresywny). Po Mszy wracam do domu, a mój ojciec rozmawia przez okno z sąsiadem, śmieją się i żartują.

Bardzo mocno zdziwiona pytam mamę: „Co się stało? Przecież on był taki pijany”. Widocznie nie był, skoro położył się na chwilkę i wstał trzeźwy. Nie był?  Był, tylko my nie widzimy cudów, które Bóg nam czyni.

Długo trwało, żebym zrozumiała, że to nie wina Pana Boga, że miałam takiego ojca. Zrozumiałam również, że On jest po to, aby mi pomóc. Albo będę w tej trudnej sytuacji sama, albo z Nim. Wybrałam Boga. Dziś jestem mężatką, dobrze sytuowaną materialnie, mam dwóch synów ministrantów . Wiem, że wszystko, co mam, zawdzięczam Bogu i jestem Mu za to bardzo wdzięczna. Czuję, jak mnie prowadzi za rękę. Kiedyś ma modlitwie usłyszałam, jak Pan mówi do mnie: „Chcę żebyś pełniła Moją wolę”. Ja? Ale jak?  Po pewnym czasie moje dziecko przychodzi ze szkoły i mówi, że dostało od katechetki czytania na niedzielną Mszę św. I pyta: „chcesz pierwsze czy drugie?”  Ja???  Zakompleksione dziecko  z syndromem DDA? Miałabym wyjść w niedzielę na środek kościoła i czytać? Nigdy!  Ale dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych. Jestem teraz dumna, że mogę w ten sposób służyć  Bogu i chociaż niektórzy moi znajomi mówią coś o moherowym berecie, to dla takiego Przyjaciela mogę nałożyć nawet maskę gazową.

« 1 »
TAGI: