Miałam bardzo niską samoocenę ale pomyślałam wtedy, że może kiedyś nawet ja spotkam kogoś, kto chciałby mnie za żonę. I zaczęłam codziennie modlić się o dobrego męża. On modlił się o dobrą żonę.
Moje dzieciństwo to czasy PRLu. Rodzice byli katolikami, ale też członkami PZPR. Chodzili do kościoła, przystępowali i posyłali nas do sakramentów, ale mam wrażenie, że nie z miłości do Boga, a raczej ze strachu przed piekłem. Być może ten strach powstrzymał mnie kiedyś przed targnięciem się na życie, bo w dzieciństwie byłam ofiarą przemocy i molestowania. Myślę jednak, że to łaska Boża zawsze chroniła mnie i prowadziła właściwą drogą. Zawsze starałam się zwracać do Boga o pomoc.
Po maturze (ponad 30 lat temu) poznałam chłopaka, w którym widziałam prawie same wady. Miałam bardzo niską samoocenę ale pomyślałam wtedy, że może kiedyś nawet ja spotkam kogoś, kto chciałby mnie za żonę. I zaczęłam codziennie modlić się o dobrego męża (z modlitewnika, za wstawiennictwem Św. Józefa) Po 5 latach mój chłopak stał się dojrzałym, odpowiedzialnym mężczyzną. Został i do dziś jest moim wspaniałym, kochającym mężem. On też modlił się o dobrą żonę i już przed ślubem zwracaliśmy się wspólnie do Pana Boga.
Od poczęcia pierwszego dziecka prosimy o Opiekę Bożą dla naszego potomstwa, a także dla dzieci, które rodzice na pewien czas powierzyli naszej opiece. I nigdy nie mieliśmy tzw. problemów wychowawczych, nie wiemy co to trudny okres dojrzewania, konflikt pokoleń... Także te powierzone nam kiedyś na chwilę dzieci, mimo zaniedbań rodziców, starają się szukać Boga. Jedno niedawno, jako dorosłe przyjęło sakrament bierzmowania i małżeństwa.
Zdarzały się w naszym życiu trudne problemy, choroby, które zawsze oddawaliśmy Bogu i wychodziliśmy cało. Był np. czas, gdy mąż w pracy miał pijące towarzystwo, zaczął wracać pijany i wyglądało to coraz gorzej. Bardzo się bałam i gorąco się
modliłam, prosząc o pomoc Św. Józefa i Matkę Najświętszą. Mąż dosyć szybko, jak na tamte warunki, znalazł inną pracę, przestał popijać, po pewnym czasie rzucił także palenie, a od kilkunastu lat jest prawie abstynentem.
Tych łask, cudów doznaliśmy w naszym życiu tak wiele, że można by napisać książkę. Jestem jednak bardzo słabym, grzesznym człowiekiem i mimo wszystko ciągle mam jakieś obawy przed przyszłością, szukam jakby potwierdzenia, znaku, że Pan Bóg na pewno ciągle nas kocha i nie opuści. I Pan Bóg w swoim miłosierdziu daje takie znaki. Myślę, że to zdarza się wielu osobom, ale my ludzie często nie zdajemy sobie z tego sprawy.
Spróbuję opisać takie jedno zdarzenie. Jednego wieczoru byłam dość mocno przygnębiona, wykonując jakąś pracę, martwiłam się o przyszłość, o sprawy finansowe i takie różne bzdury. W tv leciał jakiś reportaż o pracy księży w Rosji. Zwróciłam uwagę, jak ksiądz opowiada, że gdy był młody, nie bardzo wiedział, co ma robić w swoim życiu i wieczorem prosił Boga w modlitwie o jakąś wskazówkę. Rano pierwszą osobą, jaka pojawiła się w jego domu, był ksiądz i wtedy podjął decyzję o wstąpieniu do seminarium. Była to dobra decyzja.
Pomyślałam, że fajnie by było tak w każdej sytuacji poprosić Pana o znak, prawie zapytać o radę, upewnić się, że wszystko będzie dobrze. Zaraz się opanowałam, pomyślałam, że nie mogę mieć takich wymagań wobec Pana Boga. Rano do naszego domu przyszedł ksiądz. Nigdy wcześniej nie mieliśmy takiej wizyty. Było to dla mnie silne przeżycie. Czy można to uznać za jakiś przypadek?
Chciałabym jeszcze dodać, że zawsze prosimy o pomoc w naszej modlitwie Matkę Najświętszą, Św. Józefa i innych świętych. Otrzymujemy też wiele Łaski wyproszonej nam u Boga przez innych, życzliwych nam, ludzi.
Może moje świadectwo jest mało przekonujące, ale chciałabym zachęcić wszystkich, żeby starali się w swoim życiu dostrzec obecność Boga i nabrali więcej ufności w Jego Miłość do nas.
Maria