Zanim wszedłem do środka, otworzyłem notatki na stronie, na której znajdowały się informacje, na które wcześniej nie zwróciłem uwagi i...
Będąc jednym z dzieci Bożych (1 J 3,1), doświadczyłem nieraz obecności Ojca w moim życiu. Dlatego nie mam wątpliwości, że On jest. Patrząc wstecz, przychodzą mi na myśl trzy wyraźne sytuacje, kiedy Pan Bóg pozwolił mi poczuć wyraźnie swą obecność. Nie są to może spektakularne cuda, ale czy nie jest tak, że wszystko co czyni w naszym życiu Bóg nie jest cudem?
Będąc jeszcze studentem przygotowywałem się do trudnego egzaminu, długo się uczyłem, stresowałem (co w wypadku mojego charakteru znaczy tyle, co wpaść w panikę), ale również starałem się ufać, ufać że będzie dobrze. W dzień egzaminu, tuż przed wejściem do sali (egzamin przeprowadzany był w formie rozmowy) w krótkiej modlitwie zwróciłem się do Ducha Świętego o pomoc, światło, odwagę, słowem – prosząc o jego Dary. Zanim wszedłem do środka (a wiedziałem, że teraz będzie moja kolej), otworzyłem notatki na stronie, na której znajdowały się informacje, na które wcześniej nie zwróciłem uwagi (uważałem je bowiem za bardziej szczegółowe zagadnienia). Jakie było moje zdziwienie, gdy w trakcie egzaminu profesor zaczął pytać mnie właśnie o TE konkretne informacje! Skończyło się bardzo dobrze, egzamin zdałem. Ktoś powie – przypadek, fart. Cóż, widać byłem fartownym studentem bo podobne "przypadki” zdarzały mi się w trakcie studiów bardzo często, a zwykle związane były z modlitwą, często do Ducha Świętego. Przez całe moje studia obecność Pana Boga była faktem, choć ja często jej nie dostrzegałem lub o niej zapominałem.
Kolejna historia związana jest także z egzaminem (ile ich człowiek w życiu przeżył?;)) tym razem dotyczącym prawa jazdy. W trakcie jazdy, w godzinach szczytu, wiele razy wydawało mi się, że za moment egzaminator zatrzyma samochód i zakończy moją podróż. Byłem zestresowany (jak zwykle), ale coś tchnęło mnie, by w myślach cały czas modlić się do Jezusa, by mi pomógł. I można powiedzieć, że rzeczywiście Pan Jezus w tym samochodzie ze mną jechał. Egzamin zdałem za pierwszym podejściem, choć należy powiedzieć sobie otwarcie – nie należę do błyskotliwych kierowców. Szczęście, fart, a może drzemie we mnie drugi Robert Kubica? To siła modlitwy i łaska, którą otrzymałem od Pana Boga. Gdy wracałem autobusem po zdanym egzaminie, przez całą drogę czułem obecność Jezusa, obecność kogoś, kto mnie kocha i kolejny raz pomógł mi nie tylko zdać egzamin, ale pomógł wierzyć na nowo, umacniając moją wiarę.
Ostatnia historia związana jest z poszukiwaniami pracy. Otóż po skończonych studiach, wiedząc, że z pracą w zawodzie będzie bardzo ciężko (kierunek, jaki skończyłem, jest bardzo nietypowy) za namową mojej mamy zacząłem odmawiać nowennę pompejańską. Siła tej modlitwy jest przeogromna! Dosłownie dzień po zakończeniu nowenny otrzymałem telefon, że dostałem się na staż związany z zawodem, choć wcześniej nie było ku temu żadnych szans! I tym razem Pan Bóg dał mi tę szansę, za wstawiennictwem Maryi.
Na zakończenie muszę napisać o jeszcze jednej rzeczy, tak, by moje świadectwo było kompletne. Jestem dzieckiem Bożym, ale bardzo często krnąbrnym i niewdzięcznym, można powiedzieć trudna młodzież. Obecnie znów szukam pracy i ze względu na swój grzeszny charakter i słabości pewnie nieraz zasmucam swoją postawą Ojca. Ale Pan Bóg nigdy mnie nie zostawi, On zawsze jest ze mną. Myślę, że tym razem Tato uczy mnie cierpliwości i ufności, bo wie, że tego bardzo mi brakuje. Jestem trudnym dzieckiem, słabym, ale mam silnego Ojca i tego będę się trzymał.
Jakub, lat 24