Zwróciłam uwagę, że moja koleżanka "bawi się" w radiestezję - wahadełko, różdżka.
Praktycznie od zawsze miałam kontakt z Kościołem. Jednak nie zawsze byłam osobą bardzo wierzącą. Mijały lata, przyjęłam I Komunię Świętą, Spowiedź... Wierzyłam w tę prawdę, że Pan Jezus przyszedł na świat, zmarł za nas na krzyżu, zmartwychwstał etc.
W końcu nadszedł czas na bierzmowanie. Zapisałam się na przygotowania do przyjęcia tego sakramentu. I tak naprawdę wtedy, podczas rekolekcji prowadzonych przez Leszka Dokowicza, w to wszystko uwierzyłam. Rekolekcje były 3-dniowe. Pierwszego dnia opowiadał o łamaniu I przykazania, następnego VI przykazania. Ostatniego dnia mówił o działaniu Ducha Świętego czy o czymś podobnym (przyznaję, niezbyt pamiętam już, co było tego dnia). Wiem na pewno - był film "Duch" i modlitwa wstawiennicza, pierwsza w moim życiu.
Te rekolekcje były niezwykłe. Dzięki nim zmieniłam się. Zaczęłam więcej i inaczej się modlić. Teraz wiem, że to jest bardzo ważne, aby nie opuszczać Mszy św. i codziennie się modlić, nawet kiedy nie wierzymy z całego serca.
Jakiś czas później zwróciłam uwagę (jeszcze przed przyjęciem sakramentu bierzmowania), że moja koleżanka "bawi się" w radiestezję - wahadełko, różdżka. Oprócz tego - numerologia. Imię na bierzmowanie wybrała numerologicznie - zamiast Maria wzięła Miriam. Zaczęłam się modlić za nią codziennie Koronką do Bożego Miłosierdzia (a bardzo rzadko było, że tego nie zrobiłam). Próbowałam ją przekonać, ale na daremno. Mijały tygodnie, miesiące...
Pewnego dnia koleżanka powiedziała mi, że ksiądz będzie się nad nią modlił. Traktowała to jako kolejną zabawę. Było mi przykro. Następnego dnia przychodzę do szkoły, a ona mi mówi, że zostawiła radiestezję. To była taka radość! I wtedy pomyślałam, że przecież ostatnia niedziela była niedzielą Miłosierdzia Bożego. Jak się okazało, przekonała ją rozmowa z księdzem po modlitwie.
Dlatego zachęcam - uwierzcie Bożemu Miłosierdziu. Ono naprawdę jest wielkie i każdy człowiek może z niego skorzystać, niezależnie od wszystkiego. Obecnie proszę o nie głównie dla osób, którym grozi śmierć wieczna, ale także za dusze czyśćcowe.
Ale to jeszcze nie koniec. Moją patronką na bierzmowaniu została św. Rita (patronka od spraw beznadziejnych). Modliłam się do niej dwa razy nowenną. Pierwsza sprawa - nie będę się o niej długo rozpisywać, ale chodziło o pozostanie wierną temu, którego kocham. Zostałam wysłuchana. Następna prośba. To była Środa Popielcowa w tym roku. Wtedy to zaczęłam modlić się do niej, aby mój dziadek przestał pić. Nowenna się skończyła. W piątek wieczorem (albo w sobotę rano) dziadek przestał pić. Jestem jej niewymownie wdzięczna za to.
Obecnie należę pierwszy rok do oazy. Nie wymienię tu wszystkiego, co otrzymałam od Boga, a najprostszym przykładem jest to, że w szkole jestem na czas. Innym razem, po jednej z modlitw wstawienniczych, zostałam uzdrowiona z bólu kolana (dzień wcześniej za długo klęczałam i dorobiłam się bólu pleców). To świadectwo jest wyrazem wdzięczności za wszystkie działania Boga. Na zakończenie proszę was o modlitwę.
Pozdrawiam, Agnieszka