Długo odkładałem napisanie tego świadectwa. Nie będzie długie, jestem raczej mało wylewnym młodzieńcem.
Jestem młodym człowiekiem, studiuję. Zawsze wydawało mi się, że jestem blisko Boga, blisko Kościoła. Mocno się angażowałem w życie parafii, byłem aktywnym członkiem miejscowego koła Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży, często odwiedzałem duszpasterstwa akademickie. Jednak ciągle tkwiłem w bagnie swojego grzechu, nie potrafiąc się z niego wydostać.
Może i miałem dobrą relację z rodziną, ale tak naprawdę nie miałem prawdziwych przyjaciół, byłem okropnie zakompleksiony i ogarniało mnie uczucie samotności. Do czasu...
Przełom nastąpił w ostatnie wakacje. Pan Bóg naprawdę działa w niesamowity sposób. Zakochałem się ze wzajemnością. I to był chyba początek mojego nawrócenia. Niby nic się nie zmieniło, ale jednak coś pękło. Dzięki Niej otwarłem się na ludzi, na Boży plan. Nauczyłem się mówić o swoich problemach, uczuciach. I przestałem oceniać ludzi po pozorach, co ma kluczowe znaczenie w dalszej części.
Tak się złożyło, że w parafii zaszły zmiany personalne. Podłamało mnie to, gdyż bałem się, że nasza "młodzież" się rozsypie bez dotychczasowego duszpasterza. Dostaliśmy nowego, kontrowersyjnego, młodego i strasznie zakręconego neoprezbitera. Już pierwsze moje z Nim spotkanie nie należało do przyjemnych. Ale jednak udało mi się Go poznać bliżej. Zaprzyjaźnić. I Jego osoba właśnie miała duży wpływ na to, że teraz mogę się czymś z Wami podzielić. Ksiądz ten jest mocno związany z Odnową w Duchu Świętym i różnymi inicjatywami ewangelizatorskimi. W moich stronach tego typu "dziwactwa" nie cieszą się dobrą sławą, dlatego też byłem strasznie do niego uprzedzony, jeszcze zanim Go poznałem. I co?
Teraz przechodzę Seminarium Odnowy w Duchu Świętym!
Zaczęło się od rekolekcji "Nowe Życie". Pojechaliśmy z przyjaciółmi i to tam podczas modlitwy wstawienniczej doświadczyłem, że "Bóg Cię kocha" to nie jakiś slogan. Poczułem Jego obecność. Ale nie było to jeszcze tak świadome przeżycie, szybko się to rozmyło w mojej codzienności, mimo, że czasem się modliliśmy w naszej grupce spontanicznie i próbowaliśmy jakoś utrwalić to doświadczenie. W Wielkim Poście szukałem w duszpasterstwach akademickich jakichś dobrych rekolekcji. I natrafiłem na Seminarium Odnowy Wiary w Duchu Świętym. I pomyślałem: A co mi tam! Podejmę się. I ta decyzja na zawsze zmieniła moje życie. Nic lepszego nie mogło mi się przytrafić. Uczę się wielbić Boga, otwierać się na Jego Ducha. Moja wiara staje się coraz to bardziej żywa. Budują mnie spotkania w grupce dzielenia. Odkryłem w sobie szczere pragnienie czytania Słowa Bożego,
modlitwy. Podjąłem się uczestnictwa w codziennej Eucharystii. Jestem radośniejszy, potrafię być oparciem dla tych, którzy tego potrzebują, nabrałem śmiałości, pokochałem siebie takim jaki jestem. Wiele by tu wymieniać.
Ale, żeby nie było tak różowo... Jeszcze nie wyszedłem z mojego bagienka grzechu. Wiem, że to wymaga pracy. Podjąłem się jej, mam spowiednika i pracujemy nad tym. Mam jednak siłę powstać po upadku.
Dalej mam ciężkie życie, nawet wydawałoby się, że cięższe. Wymagające i trudne studia, praca w weekend, żeby zapłacić za mieszkanie. Każdy weekend wracam wiele kilometrów do domu, do rodziny, dziewczyny, wspólnoty. Relacja z rodziną trochę się posypała, pewnie dlatego, że, co tu ukrywać, "ptaszek wylatuje z gniazdka", a przyzwyczaiłem Ich do swojej ciągłej obecności. Ciągle krzywo się na mnie patrzą, bo zadaję się z księdzem, o którym wcześniej była mowa. Nie jest łatwo mi się przyznać w rodzinie i wśród znajomych do Odnowy, która wciąż się cieszy złą sławą, a ludzie są bardzo przywiązani do tego co jest i było, a Oazę i Odnowę uważają za sektę. Jednak Bóg ma dla mnie plan i go akceptuję.
Jest mi ciężko. Ale postawił na mojej drodze ludzi, których pomoc jest nieoceniona. Staram się z całej siły trwać przy Nim i dzięki temu wiem, że będę się wciąż do Niego zbliżał.
Nie umiem przelać na papier tego wszystkiego, co chciałbym powiedzieć. To tylko cząstka mojego doświadczenia.
Mówię Wam - uwielbiajcie Boga, przyjmijcie Jego plan i uwierzcie w Jego miłość, a życie nabierze sensu!
Chwała Najwyższemu!
Dobromir Zając