Zrozumiałam, że i ja nie byłam bez winy, też zawiniłam.
Od pewnego czasu uczestniczę w Mszach św. z modlitwą o uzdrowienie i uwolnienie. Najczęściej słyszymy o świadectwach uzdrowieniach fizycznych, z chorób i fizycznych słabości. Ja chcę opowiedzieć o uzdrowieniu przez Pana mojego wnętrza, mojego serca.
Jakiś czas temu zostałam boleśnie zraniona przez bliską mi osobę. To było zranienie słowami, odrzuceniem mnie, odtrąceniem, wzgardą dla moich uczuć i emocji. Bardzo bolało, i długo mnie bolało, bo to była bliska mi osoba. Chciałam przebaczyć, modliłam się, by nie czuć żalu, pretensji, złości, ale w sercu one jednak były i żyły. Przychodziłam do Pana z różańcem, z koronką, z modlitwą gorących łez, z bezradnością postanowień w sercu, otwierałam przed Panem szczerze swoje biedne serce i prosiłam, by Bóg mi pomógł przebaczyć tej osobie. Nie chciałam czuć żalu. Nie chciałam. Tak bardzo nie chciałam. Miałam też żal i złość na siebie, że mimo chęci, wciąż nie mogę przebaczyć. Przywoziłam też tę intencję na naszą Mszę św., wierząc, że Bóg mnie uzdrowi.
Kiedyś Pan nakierował mnie na adres pewnej księgarni katolickiej, gdzie znalazłam cieniutką książeczkę O. Grandisa „Modlitwa przebaczenia”. Zakupiłam ją i z niej również się modliłam. Odprawiałam też Drogę Krzyżową z rozważaniami wokół słów ks. Twardowskiego „Miłość na śmierć nie umiera”, ofiarując ją w intencji tej osoby. Wkrótce poczułam, że w moim sercu nie ma już bólu, żalu i pretensji. Moje serce zostało uwolnione z nieprzebaczenia. Bogu niech będą dzięki!
Mało tego – zrozumiałam, że i ja nie byłam bez winy, też zawiniłam, że tę osobę niesprawiedliwie oskarżyłam w sercu. Ale… przy okazji odkryłam również, że i ja sama zraniłam słowami, gestami, szorstkimi wymaganiami pewną bliską mi osobę. Zrozumiałam, że muszę przyznać się do tego, patrząc jej w oczy, przepraszając ją i prosząc o przebaczenie. Zbierałam się do tego kilka razy, ale ciągle „coś” mi przeszkadzało. Myśląc o słowach Modlitwy Pańskiej i o 77. razach, że tyle razy mamy przebaczać i prosić o przebaczenie, wybrałam sobie dzień z dwoma siódemkami w dacie, czyli 7 VII (znaczy 77). Właśnie tego dnia odważyłam się przyznać do swoich win i błędów, przeprosić tę bliską mi osobę i poprosić, by mi przebaczyła. Teraz moje serce jest pełne Bożego pokoju, szczęścia, jest uzdrowione ze złych emocji i chorych uczuć.
My wszyscy potrzebujemy gestów dobra, uśmiechu, życzliwości, modlitwy, silnej wiary. Także – błogosławieństwa. Dzisiaj dziękujemy wam, drodzy księża, za wspólną modlitwę. I wy – kapłani – potrzebujecie naszych modlitw, naszego wsparcia, życzliwego słowa i naszego błogosławieństwa. Nieraz myślę o was, jacy musicie być zmęczeni, gdy już po wszystkim wrócicie do domu. Jesteśmy wam wdzięczni. Obiecujemy modlitwę za was płynącą z naszych wdzięcznych i życzliwych serc. Tyle wam zawdzięczamy. Niech to będzie nasze DZIĘKUJĘ – Niech Wam błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn + i Duch Święty +. Amen.
Bogu za wszystko dziękuję. Za wszystko. Szczególnie za to, co było trudne, bolesne, raniące, kaleczące. To On uczynił mi tyle dobra, na które nie zasłużyłam. Raczej na chłostę, nie na nagrodę. Dostałam Łaskę za darmo. Pomóż mi, Panie, bym jej nie zmarnowała.
Ania