– Na wyprawach wszystkie wschody i zachody słońca należą do nas – mówi o. Tomasz Maniura. Pobudka o piątej, godzina na pakowanie i wsiadają na rowery. Tym razem słońce będzie wschodziło dla nich nad kazachskimi stepami.
Wyjechali 3 maja z Kokotka na Śląsku, żegnani przez kilkaset osób, które były tam o piątej rano. Wszystko, co niezbędne, zapakowali w sakwy i na bagażniki. Zabrali ze sobą też relikwie bł. ks. Jerzego Popiełuszki. Powiozą je aż do Wierszyny na Syberii położonej sto kilometrów od Irkucka. Mają tam dotrzeć 6 lipca. Wtedy będą mieli za sobą 8,5 tysiąca kilometrów. Na razie są na początku drogi, przed nimi Białoruś, Kazachstan i Rosja. To kolejna wyprawa rowerowa Niniwa Team zorganizowana przez o. Tomasza Maniurę, oblata odpowiedzialnego za Centrum Formacji „Niniwa”. Dziewięć lat temu założył w Katowicach wspólnotę, która rozrosła się w ogólnopolski ruch „Niniwy” liczący dziś około 300 młodych ludzi. Od 6 lat organizuje wyprawy rowerowe. W sumie przejechali przez 35 krajów na trzech kontynentach. – To nie jest moje dzieło, bo nie zaplanowałem tego. To Pan Bóg ma pomysły. Jak byłem wikarym w Katowicach, próbowałem „nakręcić” grupę młodzieży w parafii i szukałem różnych możliwości kontaktu – mówi o. Maniura. Oni lubili jeździć na rowerze, więc zaczął jeździć z nimi. W końcu wymyślił wyprawę do Wilna. – To była totalna amatorszczyzna. Uczyliśmy się, jak w ogóle poruszać się w kolumnie. Ale kiedy dotarliśmy do Wilna, było poczucie sukcesu i ochota na więcej – wspomina. Potem był Kijów, Rzym, Jerozolima, Maroko z Madrytem i Fatimą… Zmieniali się ludzie, ale zasady pozostawały te same. Jazda bez samochodu technicznego, bez zapewnionych noclegów. Każdy ma po 30 kilogramów bagażu, wszyscy dziennie pokonują 150 km, ale bywa, że dystanse są dłuższe.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Mira Fiutak