Pan Bóg nie lubi migren

Od lat młodości cierpię na bóle migrenowe. Przyzwyczaiłam się do nich:-) Z biegiem lat są jakby mniej intensywne i częste. Choć wciąż wyłączają mnie z życia rodzinnego. Myślałam, że taka już moja dola.

Jakiś czas temu weszłam w szeregi wspólnoty charyzmatycznej. I coś zaczęło mnie zastanawiać. Pojechałam na kurs Nowe Życie – migrena, czuwanie charyzmatyczne – migrena, rekolekcje letnie – migrena. Pomyślałam: a może ta choroba nie ma nic wspólnego ze skokami ciśnienia, ale z jakąś chorobą duszy? Na kolejnych rekolekcjach Pan Bóg pokazał mi imię, jakie sama sobie nadałam i w które wierzyłam bardziej niż w to, że jestem umiłowanym dzieckiem Bożym. Było to imię  „Winna”.

– Wiesz, nasze mamy nie potrafiły unieść swojej winy, zawsze ktoś musiał być winny, tylko nie one – powiedziała mi kiedyś kuzynka.

Kiedy miałam dziesięć lat, strasznie cieszyłam się na święta. Prezenty miały nawet misie i lalki. Podczas wieczerzy skosztowałam pewnej potrawy z naszego regionu i podziękowałam. Myślałam, że zgodnie z tradycją wystarczy posmakować.  – Wypij – usłyszałam. – Mamooo to jest niedobre, skosztowałam już – odpowiedziałam, nieświadoma tego, że za chwilę rozpęta się burza. – Ty zawsze musisz wszystko zepsuć!... – mama rozkrzyczała się na dobre. Reszta rodziny wstała od stołu i wyszła. Wigilia była skończona. Przez trzy kolejne dni nikt się do mnie nie odzywał, bo... zepsułam święta.

Niedawno zobaczyłam, że ja sama też nauczyłam się obwiniać. Myślę o sobie jako o kimś, kto zawala. Wydobywam z rzeczywistości zdarzenia, które potwierdzają tę sentencję. I rozgłaszam, to moim przyjaciołom.

Kiedy po latach opowiadałam to wydarzenie z dzieciństwa mężowi, już nie płakałam. Wiedziałam, że Pan Bóg uleczył to zranienie. Na rekolekcjach zobaczyłam też, że bycie winnym było dla mnie zawsze nie do wytrzymania, lepiej było być chorym. Chore dziecko, niezależnie od tego co zepsuło, było traktowane szczególnie. Choremu dziecku zapominało się winę. Chore dziecko mogło wycierpieć swoją winę. Podczas ostatniej migreny zobaczyłam coś jeszcze. Migrena stała się rytuałem radzenia sobie z trudną rzeczywistością. Ja sama utrzymuję ten sposób na „życie z winą” jako rodzaj koniecznej ekspiacji, którą wciskam Panu Bogu. On jej na pewno nie chce. Wiem to.

Dlatego dziś: W imię Jezusa Chrystusa, mojego Pana i wobec świadków wyrzekam się migreny jako sposobu rozwiązywania problemów. Wyrzekam się imienia „Winna”. Ty, który oddałeś życie za me winy, i wlałeś w moje istnienie swoje zbawienie poprowadź mnie przez życie. Amen.

Jan Paweł II powiedział, że człowieka nie można zrozumieć bez Chrystusa. I to jest prawda, bo ja nie zrozumiałabym siebie bez tych chwil przed tabernakulum, w których krok po kroku wyjaśniał mi mechanizmy mojego życia. Pokazywał prawdę , która wyzwala.

Kocham Cię, Jezu, za łaskę, którą wypełniasz moje życie i za to, że otwierasz mi oczy.

Joanna

« 1 »