Musimy zdradzać?

Tą prostą jak konstrukcja cepa tezą redaktorzy Newsweeka odebrali ludziom rozum, zrównując nas ze zwierzętami.

Kolejna okładka "Newsweeka". Tym razem nie kościelna, a erotyczna. Wielkimi, żółtymi literami bije po oczach temat numeru: "Niewierność mamy w genach. Naukowcy dowiedli, że człowiek nie jest stworzony do monogamii". Naukowcy cytowani przez tygodnik Tomasza Lisa uważają, że wierności i niewierności winien jest gen. Ściśle - V1aR, który odpowiada za produkcję hormonu zwanego wazopresyną. Upraszczając: jeśli mamy odpowiednio dużo wazopresyny, wtedy jesteśmy wierni, jeśli nie - zaczynamy szukać nowych partnerów lub partnerek. Jest też drugi gen - DRD4 - który wpływa na produkcję dopaminy. To hormon, który w czasie uprawiania seksu działa na mózg jak narkotyk. Za pierwszym razem z nowym partnerem dawka jest najsilniejsza. Potem zaczyna się stopniowo zmniejszać. Ci, którzy mają DRD4 są bardziej skłonni do zdrady.

Być może to prawda i faktycznie to konkretny hormon sprawia m.in., że w danej chwili odczuwamy większą lub mniejszą satysfakcję ze związku. Prawdziwy odjazd zaczyna się dopiero na etapie wniosków, jakie redaktorzy wyciągają z tych badań.

Teza jest prosta jak konstrukcja cepa: skoro za poziom satysfakcji w związku odpowiada gen, to... musimy zdradzać. Ot tak, zwyczajnie. - Kochanie, sorry, to nie moja wina, że się z nią przespałem, to geny - chciałoby się powiedzieć. Skoro geny - to brak odpowiedzialności, brak winy. Musisz, jeść, spać, pić, zdradzać. Taka natura. Podtytuł idzie jeszcze dalej - człowiek nie jest stworzony do monogamii. A łączenie się ludzi w pary wynikało tylko z praktycznego względu: było korzystne ze względu na organizacje wypraw łowieckich. Jeśli dziś pokarm zdobywamy w hipermarkecie, to jaki jest sens małżeństwa?

Geny genami. Nasza konstrukcja genetyczna sprawia, że do jednych zachowań jesteśmy bardziej skłonni, do innych mniej. Jakoś jednak nie potrafię przyjąć takiej antropologii, która każe mi być niewolnikiem własnego genotypu. Może i taka wizja człowieka jest łatwiejsza do realizacji, bo pozwala zrzucić z siebie odpowiedzialność w wielu sprawach. Ale co nas wtedy odróżnia od zwierząt? Czy człowiek, który działa jedynie pod wpływem genów, instynktów, to rzeczywiście człowiek wolny? Piękno chrześcijańskiej antropologii polega między innymi na tym, że jesteśmy koroną stworzenia - mamy duszę i rozum, które pozwalają nam kierować się w życiu czymś więcej niż zwierzęcym instynktem. To nas różni od zwierząt. Właśnie dlatego to, co zachodzi między ludźmi, nazywa się relacją, a nie tylko stosunkiem.

Może więc lepiej by było, gdyby redaktorzy "Newsweeka" mówili za siebie, a nie za cały gatunek homo sapiens. Ja się na takie zezwierzęcenie nie zgadzam.

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wojciech Teister