Bezdomność. Dotyka nie tylko ludzi z marginesu. Wyjście z niej to coś więcej niż zdobycie własnego „M”.
Prezesa nie znajdujemy w biurze. Wraz z jedną z pracownic schroniska idziemy go szukać na terenie ośrodka. W księgowości też nie ma po nim śladu. W końcu otwierają się drzwi jednego z pokoi zamieszkałych przez podopiecznych. – Musiałem jednemu coś wytłumaczyć i podnieść go trochę na duchu – mówi Adam Sadłyk. Przed biurem stoi Piotr. Właśnie przyszedł. – Kiedy wreszcie do nas wrócisz, Piotrek? Ile jeszcze będziesz spał pod mostami czy w pustostanach? – pyta z uśmiechem prezes Sadłyk. – Dobrze mi. Wychodzę i wchodzę, kiedy chcę – odpowiada Piotr. Taka jest właśnie codzienność w schronisku Towarzystwa Pomocy im. św. Brata Alberta; nieustanna walka o tych, którym życie się trochę skomplikowało.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Wojciech Parfianowicz