Od kilku lat obserwuję tendencję przywracania Pierwszej Komunii Świętej dziecka jej prawdziwego znaczenia. Znaczenia duchowego, rodzinnego, wspólnotowego.
Sezon majowo-komunijny w mediach trwa. Dziennikarze prześcigają się w wytycznych, co trzeba w tym roku kupić tzw. dziecku komunijnemu. Według tych doniesień, żeby bez obciachu pojechać na Komunię, należy „zastawić się”. I kupić: najnowszy laptop, dobry rower (nie z supermarketu!), konsolę do gier oraz quada. Wszędzie więc powinno roić się od tych pojazdów! A ja, mieszkając pod Warszawą, w miejscu, gdzie naprawdę dużo jest rodzin z dziećmi, elektryczny pojazd widzę od lat jeden. Szaleje na nim dorosły facet (nie wiadomo zresztą, po co). Być może moje środowisko jest niereprezentatywne i nie dostaje komercyjnego szmyrgla na słowo „komunia” potomka. A może to medialne doniesienia są wyssane z palca? Ewentualnie pisane na zasadzie, że „ktoś coś gdzieś usłyszał, że ktoś coś kupił”. Więc podkręćmy „komunijną” atmosferę.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Agata Puścikowska