Ruszył proces Mariusza Kamińskiego

W czwartek zaczęła się pierwsza rozprawa w tajnym procesie b. szefa CBA Mariusza Kamińskiego i jego podwładnych, oskarżonych o nadużycia prawa przy prowadzeniu przez CBA "afery gruntowej" w 2007 r.

Przed wejściem na salę Kamiński powiedział dziennikarzom, że na proces czeka ze spokojem. "To, co robiło CBA, nie było zgodne z interesem ówczesnej koalicji rządzącej, ale interes polityczny rządzących nas nie interesował; nas interesowała walka z korupcją na szczytach władzy, to był nasz obowiązek" - powiedział. Dodał, że chciałby, aby cały proces był jawny, bo nie ma nic do ukrycia.

Prok. Bogusław Olewiński podkreślił, że tajność wynika z decyzji sądu.

Według oskarżycieli posiłkowych (m.in. działaczy Samoobrony) proces powinien być jawny. Jak mówili, powinien pokazać, jakie są granice działań służb specjalnych. B. doradczyni Leppera Małgorzata Gutt powiedziała, że była bezprawnie podsłuchiwana; dla niej, jako dla prawnika, było to "szczególnym naruszeniem prawa" - bo podsłuchiwano jej rozmowy z klientami.

Rozprawa odbywa się w specjalnie zabezpieczonej sali Sądu Najwyższego, wynajętej przez prowadzący proces Sąd Rejonowy Warszawa-Śródmieście. W sali obowiązują nadzwyczajne środki bezpieczeństwa, np. nawet sędziom i adwokatom nie wolno wnosić telefonów komórkowych, a media nie mają tu wstępu. Porządku pilnuje m.in. policja.

Krótko po rozpoczęciu rozprawy sąd zarządził przerwę, bo rozważa wystąpienie do sądu apelacyjnego o przekazanie tej sprawy Sądowi Okręgowemu w Warszawie.

Jeśli nie będzie żadnych przeszkód formalnych, to prokurator odczyta akt oskarżenia (który formalnie nie jest tajny), co oznacza formalne rozpoczęcie procesu. Być może zaczną się wyjaśnienia podsądnych.

Proces wiąże się ze słynną operacją CBA w tzw. aferze gruntowej. CBA zakończyło tę operację specjalną wręczeniem Piotrowi Rybie i Andrzejowi K. łapówki za "odrolnienie" w ministerstwie rolnictwa gruntu na Mazurach. Prasa pisała, że łapówka miała być przeznaczona dla szefa resortu i wicepremiera Andrzeja Leppera, który miał zostać ostrzeżony o akcji (on sam twierdził, że była to prowokacja CBA). Finał akcji miał utrudnić przeciek, wskutek czego z rządu odwołano szefa MSWiA Janusza Kaczmarka (śledztwo wobec niego potem umorzono).

"Afera gruntowa" doprowadziła do dymisji z rządu Leppera, rozpadu koalicji PiS-Samoobrona-LPR i przedterminowych wyborów, a także do oskarżenia o płatną protekcję Ryby i K., których proces jest do dziś w toku.

W 2010 r. Prokuratura Okręgowa w Rzeszowie oskarżyła zaś Kamińskiego (dziś posła PiS) i jego trzech podwładnych: b. wiceszefa CBA Macieja Wąsika (obecnie stołecznego radnego PiS) oraz b. dyrektorów Zarządu Operacyjno-Śledczego CBA Grzegorza Postka i Krzysztofa Brendela. Zarzucono im przekroczenie uprawnień, nielegalne działania operacyjne CBA oraz podrabianie dokumentów i wyłudzenie poświadczenia nieprawdy. Grozi za to do 8 lat więzienia.

Zdaniem prokuratury Biuro stworzyło fikcyjną sprawę odrolnienia ziemi za łapówkę, choć nie miało wcześniej wiarygodnej informacji o przestępstwie, a tylko to pozwala służbom zacząć akcję "kontrolowanego wręczenia korzyści majątkowej" wobec podejrzewanych. Na potrzeby operacji CBA sfabrykowało - zdaniem prokuratury bezprawnie - dokumenty (opatrując je pieczęciami gminy Mrągowo i podpisami urzędników), które potem przedłożono do "przepchnięcia" przez resort rolnictwa. Miało też dojść do nielegalnego podsłuchiwania osób m.in. z Samoobrony.

Podsądni nie przyznali się do zarzutów, uznając je za polityczne. Według Kamińskiego jest to zemsta ekipy rządzącej za ujawnienie przezeń tzw. afery hazardowej. Ironizował, że odpowiadać powinni także prokuratorzy i sędziowie, którzy zatwierdzali wniosek CBA o kontrolę operacyjną. W czerwcu 2011 r. weszła w życie zmiana prawa, zgodnie z którą służby mają obowiązek dołączania do takiego wniosku materiałów operacyjnych uzasadniających go - tego wymogu wcześniej nie było.

W czerwcu 2012 r. sąd niejednogłośnie umorzył na wniosek obrony ten proces - jeszcze przed jego rozpoczęciem, uznając "brak znamion przestępstwa". W grudniu 2012 r. na wniosek prokuratury i pokrzywdzonych Sąd Okręgowy w Warszawie uchylił umorzenie i nakazał przeprowadzenie procesu. Obie decyzje wydano tajnie.

Rzeszowska prokuratura nadała kilku instytucjom i grupie osób status pokrzywdzonych, m.in. w związku z tym, że CBA miało ich bezprawnie podsłuchiwać. Są to m.in. Lepper (a po jego samobójczej śmierci w 2011 r. najbliższa rodzina), Ryba i Andrzej K., a także politycy Samoobrony, wśród nich Janusz Maksymiuk - zostali oskarżycielami posiłkowymi. Daje to możliwość zadawania pytań oskarżonym, składania wniosków dowodowych, a także dochodzenia odszkodowań. Roszczenia finansowe przeciw oskarżonym zapowiedzieli już Ryba i adwokat K.

« 1 »