Właśnie wróciłam z Wilna. To powód, żeby po raz kolejny zastanowić się nad stosunkami polsko-litewskimi.
18.04.2013 08:01 GOSC.PL
No bo tak - politycy nie mogą się dogadać. W sprawie pisowni polskich nazwisk, dwujęzycznych nazw ulic, zwrotu ziem Polakom, bez dłuższego przygotowania wprowadzonej matury w języku litewskim dla mniejszości polskiej, zdającej ją dotąd po polsku. Waldemar Tomaszewski - europoseł i przewodniczący Akcji Wyborczej Polaków na Litwie powiedział mi, że to wszystko jest do dogadania przy dobrej woli obu stron. Teraz w mieszkających na Litwie Polakach obudziła się nadzieja. Mają siedmiu „swoich” posłów w parlamencie, którzy mogą wpływać na decyzje polityczne. Więc może się uda?
Życzę tego sobie i Polakom na Litwie. Ale póki co mogę sama wpływać na poprawę naszych polsko-litewskich relacji. Wiem to od dawna, wydając na Litwie kolejne książki, nie tylko poetyckie. Wszystkie są po polsku i litewsku. Dwa języki pod jedną okładką nie gryzą się i nie kłócą, tak jak i życzliwi sobie autorzy, bo ostatnio wydałam dwie publikacje wspólnie z kolegami z Litwy. Ale polityka dyktuje inne prawa i ludzie mi mówią: „Co to za bratanie się z Litwinami?” A przecież, poznając tamtejszych artystów, dowiaduję się, że wielu, z nich, jak się okazuje, ma polskie korzenie.
Tuż przed wyjazdem do Wilna miałam zaszczyt spotkać się z Tomasem Venclovą, wybitnym poetą i intelektualistą litewskim, od kilkudziesięciu lat mieszkającym w USA. Tam na Uniwersytecie w Yale wykłada literaturę rosyjską i uczy języka litewskiego. Venclovę poznałam równocześnie z Czesławem Miłoszem, bo zwykle mu towarzyszył w różnych uroczystościach w Polsce n p. przyjmowania doktoratów honorowych uniwersytetów. To właśnie dwaj poeci, jeszcze z komuny, napisali „Dialog o Wilnie” opublikowany w paryskiej „Kulturze”, w którym zastanawiali się jak rozwikłać trudne polsko-litewskie stosunki.
- Politycy tego jeszczenie załatwili, ale poetom udało się, bo zostali przyjaciółmi – powiedział mi Tomas Venclova. Dodał, że kiedy mowa o problemach między naszymi narodami, to on zawsze sam pierwszy bije się w piersi i przeprasza za winy. To podstawowa prawda sprawdzona w każdych relacjach. Od dwóch tysiącleci powtarzają ją chrześcijanie. Niestety, w obliczu własnych skrzywdzeń, niewyrównanych win, jakby zapomnieli o niej chrześcijanie, żyjących w Polsce i na Litwie. Dobrze, że przypomina o niej Poeta.
Barbara Gruszka-Zych