Historia. To była najkrwawsza bitwa żołnierza polskiego podczas II wojny światowej. Mimo to trudno dziś szukać wyczerpujących opracowań na jej temat.
W PRL o szlaku bojowym II Armii Wojska Polskiego mówiło się mało i wyjątkowo oszczędnie. Nic dziwnego, bo nie było się czym chwalić. Sformowana w znacznej mierze z wcielonych pod przymusem małorolnych chłopów, słabo uzbrojona, niewyszkolona i fatalnie dowodzona armia otrzymała zadanie ponad jej siły – miała osłaniać od południa uderzenie na Berlin całego radzieckiego frontu, dowodzonego przez gen. Rokossowskiego. Żeby wykonać ten rozkaz, trzeba było pokonać potężnie ufortyfikowaną Nysę Łużycką. Nikt nie wie dokładnie, ilu żołnierzy poległo w tej bitwie, bo dane wciąż są niepełne. W części wynika to z niewytłumaczalnej niechęci polskich historyków do nadrobienia zaległości i podjęcia tego tematu po roku 1989. Z tego powodu próżno dziś szukać na ten temat opracowań, relacji, wspomnień. Szkoda. Szkoda tym większa, że ten epizod dziejów współczesnego oręża polskiego dotyczy regionu nam bardzo bliskiego. We wtorek 16 kwietnia w wielu miejscowościach diecezji legnickiej rozpoczną się uroczystości 68. rocznicy forsowania Nysy Łużyckiej.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Roman Tomczak