W walkę ze strefą euro angażuje się w RFN nowe ugrupowanie, założone przez przedstawicieli niemieckiej elity intelektualnej.
15.04.2013 10:43 GOSC.PL
W Niemczech powstała nowa partia, stawiająca sobie za pierwszy cel walkę z prowadzoną przez RFN politykę wspierania strefy euro. Nazwę ma niewyszukaną – „Alternatywa dla Niemiec”. W Polskich mediach już zaczęło się rytualne porównywanie do Narodowodemokratycznej Partii Niemiec (NPD), tak, jakby przeciwko wspólnej walucie mogli być tylko neonaziści.
Jednak jeśli przyjrzymy się ugrupowaniu bliżej, okaże się, że przeczy ono stereotypom na temat niemieckiej prawicy. W jej programie nie pojawia się pojęcie „islamizacja”, odnośnie emigrantów „alternatywiści” bezpiecznie proponują „bardziej rozsądną politykę”, jednocześnie domagając się ułatwień dla osób starających się o azyl – w tym umożliwienia im pracy. Głównym tematem ugrupowania jest postulat wystąpienia Niemiec ze strefy Euro (a właściwie jej rozwiązania) i zakończenia drogich i nieskutecznych programów wspierania państw zadłużonych, takich jak Grecja. Dodatkowo chcą więcej demokracji bezpośredniej o raz obniżki i uproszczenia podatków. I… właściwie tyle – być może więcej, ale, jak podkreślają jej liderzy, to są postulaty, na których chcą się skupiać.
Jeśli się tego będą trzymać, mogą uniknąć losu Partii Piratów, która zaczynając od sensownej krytyki zacofanej polityki państwa wobec społeczeństwa informacyjnego oraz walki z inwigilacją przekształciła się w skrajną obyczajowo lewicę – takiego Palikota do sześcianu. Efekt jest taki, że po sukcesach wyborczych w kilku landach raczej nie ma szans na dobry wynik w zbliżających się wyborach do Bundestagu.
Czy ma je „Alternative für Deutschland”? Główne sondażownie partii jeszcze nie notują, jednak zauważalny jest wzrost poparcia dla „innych partii” – być może chodzi także o AfD. Co czwarty ankietowany wyobraża sobie, że mógłby głosować na to stronnictwo, jednak podobnie jest także w Polsce po tym, jak pojawia się kolejna inicjatywa polityczna. AfD to nie inicjatywa ludowych trybunów: należą do niej liczni profesorowie ekonomii, dziennikarze, przemysłowcy. W oczach wyborcy wcale nie musi być to plus – zwłaszcza, że większość Niemców nadal popiera euro, a Angela Merkel, będąca architektem obecnej polityki europejskiej Niemiec, cieszy się niesłabnącą popularnością.
Dlatego bardziej, niż potencjalne szanse tej partii, interesować może nas to, kto za nią stoi. Jej liderem jest ekonomista prof. Bernd Lucke – mąż, ojciec piątki dzieci, były członek Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej (osób, które uważają, że CDU odrzuciła swoje konserwatywne poglądy, jest w AfD zresztą więcej). Dwa lata temu opublikował dla OECD artykuł „Stabilność długu, brak płynności i niewypłacalność”, w którym szczegółowo analizuje dług Grecji i przedstawia możliwe scenariusze wyjścia tego państwa z Euro. Wspiera ją m.in. prof. Charles B. Blankart – ekonomista, autor licznych publikacji nt. euro i długu publicznego państw europejskich, członek elitarnego Stowarzyszenia Mont Pelerin oraz Hans–Olaf Henkel, przemysłowiec, który swoim CV ma pracę m.in. dla IBM. Słowem: są to ludzie, którzy znają się na rzeczy.
Wspólna europejska waluta nie jest projektem w pierwszej kolejności ekonomicznym – to głównie projekt polityczny, ideologiczny, mający pomóc w scementowaniu poszczególnych państw Unii Europejskiej w federalne superpaństwo. No cóż, w tym zakresie jak na razie jest źródłem rosnących animozji między poszczególnymi narodami, przede wszystkim niechęci wobec Niemiec, którzy akurat, czy to w Bundesbanku, czy Europejskim Banku Centralnym, starali się obecnemu kryzysowi zapobiec. Także pod kątem ekonomicznym euro okazuje się porażką, utrudnia zadłużonym państwom wyjście z problemów. Choć złośliwy powtórzy stare niemieckie stwierdzenia „Acht und achtzig Professoren und Vaterland, Du bist verloren” (osiemdziesięciu ośmiu profesorów, ojczyzno, jesteś zgubiona), czasem warto słuchać naukowców.
Stefan Sękowski