Ekonomista Ireneusz Jabłoński mówi serwisowi Gosc.pl o pomyśle bonu wychowawczego
Stefan Sękowski: Polska ma politykę prorodzinną?
Ireneusz Jabłoński*: Moim zdaniem nie. To raczej chaotyczny zbiór różnych instrumentów, w dużej mierze przypadkowych , nieefektywnych i skierowanych na osiągnięcie głównie celów propagandowych.
I dlatego Centrum Wspierania Inicjatyw dla Życia i Rodziny chce przedstawić obywatelski projekt ustawy dotyczącej tego zagadnienia. Jakie są jej założenia?
Dotyczy ona nowego sposobu finansowania usług (zwanych obecnie świadczeniami) opłacanych przez Państwo (tj. rząd) dla rodzin. W pierwszej kolejności chcemy oczyścić aktualną ustawę o świadczeniach rodzinnych z tego wszystkiego, co nie jest adresowane bezpośrednio do rodziny, rozumianej zgodnie z treścią art. 18 Konstytucji Rzeczypospolitej.. Miejsce dla wielu zapisów tam zawartych jest w innych ustawach.
Czyli to tylko dokument porządkujący?
Nie, to fundamentalna zmiana obecnego modelu świadczeń i opisującego go stanu prawnego. Głównym instrumentem, jaki proponujemy, jest zastąpienie licznych i rozproszonych świadczeń jednolitym bonem wychowawczym, który matka będzie mogła pobierać przez pierwsze 24 miesiące po urodzeniu dziecka. To świadczenie miałoby wynosić sumę równą płacy minimalnej. Zastąpiłaby ona m.in. urlop wychowawczy i ulgę podatkową na dzieci. W ten sposób pomocą objęlibyśmy wszystkie matki – obecnie z pomocy finansowej mogą korzystać jedynie zatrudnione na umowę o pracę, czyli ok. 60 proc. wszystkich matek. Chcemy, by rodzice mogli sami decydować, jakie rozwiązanie im najbardziej odpowiada.
Kilka lat temu proponowaliście państwo podwyższenie ulgi prorodzinnej dla osób wielodzietnych, teraz chcecie jej zniesienia. Te propozycje są ze sobą sprzeczne.
Rozwiązanie, jakie proponowały wówczas wspólnie m.in. Fundacja Narodowy Dzień Życia i Fundacja Republikańska, ja byłem jedynie jednym z ekspertów opiniujących tamte propozycje, miało poprawić wówczas uchwalone i niestety nadal funkcjonujące rozwiązanie. Jednak, po kilku kolejnych latach doszliśmy wspólnie do wniosku, że ulga na dzieci, jako instrument zachęcający do podjęcia trudu posiadania i wychowywania dzieci, nie sprawdziła się. Jest ona nieefektywna, gdyż, dla osób zamożnych nie ma większego znaczenia, a dla mniej zamożnych jest niewystarczająca (choćby z powodu braku wystarczającej podstawy dochodowej do jej odliczania) do pokrycia zauważalnej części realnych kosztów utrzymania dzieci. Pomoc państwa, przypomnijmy opłacana przecież z naszych podatków, powinna trafiać „punktowo” do ludzi, którzy jej w danym momencie i sytuacji życiowej potrzebują. Dlatego też chcemy m.in. likwidacji becikowego, które jest również nieefektywną formą wsparcia i było uchwalane, jak pamiętamy, „pod publiczkę”.
Prawie 1200 złotych miesięcznie, a tyle netto wynosi obecnie płaca minimalna, to przemnożone przez liczbę małych dzieci ogromna suma pieniędzy. Skąd państwo ma je wziąć?
Rząd już posiad te pieniądze, ale są one rozproszone po wielu nieefektywnych programach i instrumentach. Uważamy, że nasz projekt będzie w pierwszym okresie neutralny dla budżetu – zbilansuje go likwidacja części dzisiejszych nieefektywnych świadczeń.
A w drugim okresie…
…czyli gdyby dynamika wzrostu dzietności, co daj Boże, wyniosłaby zdecydowanie powyżej 25 proc. do bazowej liczby urodzeń w 2012 roku. Wtedy trzeba będzie wydać więcej pieniędzy. Jednak mamy obecnie do czynienia z klęską demograficzną, która będzie miała doniosłe skutki społeczne, ekonomiczne i polityczne już w perspektywie jednego pokolenia. W jej obliczu politycy będą musieli dokonać wyboru rzeczywistych priorytetów i zgodnie z nimi wydawać pieniądze zgromadzone w budżecie państwa, a powtórzmy raz jeszcze - w całości pochodzące z naszych podatków.
Projekt ustawy zostanie przedstawiony podczas Kongresu Polskich Rodzin w Warszawie 20 kwietnia 2013 roku. Więcej na temat kongresu znajdziecie Państwo na stronie Centrum Wspierania Inicjatyw dla Życia i Rodziny.
*Ireneusz Jabłoński – ekonomista, członek zarządu Centrum im. Adama Smitha.
Stefan Sękowski