Demokraci chcą w czwartek rozpocząć formalną debatę w Senacie o reformie prawa o kontroli i dostępie do broni palnej. Ale już 14 Republikanów zapowiedziało, że użyje obstrukcji parlamentarnej, by sprzeciwić się jakiemukolwiek głosowaniu mającym związek z tą reformą.
Zamiar przeprowadzenia w czwartek głosowania, by rozpocząć w Senacie formalną debatę o reformie, ogłosił we wtorek lider większości w Senacie, Demokrata Harry Reid. Trudno jednak przewidzieć jej wynik biorąc po uwagę ogromny sprzeciw Republikanów w sprawie zaostrzania restrykcji broni palnej.
W poniedziałek przywódca republikańskiej mniejszości w Senacie Mitch McConnell ogłosił, że przyłączy się do inicjatywy 13 innych Republikanów, by w ogóle zapobiec głosowaniu. Zapowiadają, że skorzystają z procedury obstrukcji parlamentarnej (tzw. filibuster). Do jej przerwania potrzeba aż 60 senatorów, a nie zwykłej większości w 100 osobowym Senacie.
Demokraci choć mają w Senacie większość, to niewystarczającą - jest ich 55 (włączając w to dwóch niezależnych senatorów, którzy zwykle głosują z Demokratami). Kilku umiarkowanych senatorów republikańskich może jednak na tym wczesnym etapie zgodzić się na debatę i zagłosować w czwartek razem z Demokratami.
Chodzi o debatę w sprawie pakietu propozycji na rzecz walki z przemocą z użyciem broni palnej, które prezydent Barack Obama zgłosił w styczniu, miesiąc po tragedii w Newtown w stanie Connecticut, gdzie szaleniec zabił w szkole 26 osób, w tym 20 dzieci. Choć od tej tragedii, która wywołała ogromne emocje w całym kraju, minęło już trzy i pół miesiąca, Kongres wciąż nie przyjął żadnej z tych propozycji.
"Chcemy głosowania, chcemy głosowania" - krzyczeli w poniedziałek bliscy i przyjaciele dzieci zamordowanych w Newtown na spotkaniu z Obamą na Uniwersytecie Hartforda. Obama mnoży w ostatnich tygodniach wystąpienia, apelując do ludzi, by wywierali presję na kongresmenach. Po wystąpieniu w Connecticut przywiózł ze sobą do Waszyngtonu aż 11 członków rodzin z Newtown, którzy we wtorek spotykali się z różnymi kongresmenami, by namawiać do głosowania.
"Zróbcie coś zanim nasza tragedia stanie się waszą tragedią" - mówiła jedna z matek. Mówiła, że wierzy, że uda się dotrzeć do senatorów, tak samo jak udało się dotrzeć do lokalnych polityków. W ubiegłym tygodniu parlament w Connecticut przyjął ponadpartyjny pakiet, zaostrzając zasady dostępu i kontroli do broni palnej w tym stanie.
"Jeśli (republikańscy senatorowie) są przeciwko, to niech to powiedzą publicznie i niech głosują przeciw. Amerykanie zasługują przynajmniej na to. To ich praca. Dostają pieniądze za podejmowanie decyzji, a nie za blokowanie głosowań" - mówił we wtorek rzecznik Białego Domu Jay Carney.
Praktycznie nie ma szans na przyjęcie w Kongresie propozycji zakazu sprzedaży półautomatycznej broni palnej i magazynków o dużej pojemności, co przyznał sam Reid w marcu. Spotkały się bowiem z ogromnym sprzeciwem Republikanów, a także niektórych Demokratów, których w przyszłym roku czeka reelekcja, a pochodzą ze stanów, gdzie ograniczenia w dostępie do broni są niepopularne.
Niepewne są nawet losy w Kongresie propozycji powszechnych kontroli kupujących broń palną, która od początku wydawała się najłatwiejszą z całego pakietu Obamy do przyjęcia. Popiera ją aż 90 proc. społeczeństwa. Ta ustawa ma zapewnić, by broń nie trafiała w ręce osób niebezpiecznych, przestępców czy chorych psychicznie. Ma naprawić luki w obecnym prawie. Szacuje się, że w przypadku około 40 proc. transakcji, zwłaszcza tych zawieranych na targach, w internecie, czy między osobami prywatnymi, kupujący nie są sprawdzani.
W Senacie wciąż trwają gorączkowe próby przekonania części Republikanów do zgłoszenia ponadpartyjnej ustawy w tej sprawie. W środę Obama po raz kolejny zaprosił na kolację grupę Republikanów, by ich przekonywać do poparcia ustawy. "Tu nie chodzi o politykę, tylko zapobieganie tragediom" - apelował w poniedziałek.
Wszelkim nowym ustawom ograniczającym dostęp do broni palnej sprzeciwia się Krajowe Stowarzyszenie Strzeleckie (NRA), najsilniejsza organizacja producentów i posiadaczy broni palnej w USA.