Była w Boliwii, teraz jest w Peru i cieszy się, że papież jest właśnie od nich.
Dwa miesiące temu w wywiadzie udzielonym naszemu tygodnikowi Nina Kuniszewska z Wałbrzycha na tydzień przed swoim odlotem do Peru mówiła m.in.: „Na początku trudne jest odnalezienie się w obcym środowisku, z dala od przyjaciół, jakby w zamknięciu, w poczuciu bezsilności wobec problemów ludzi, z którymi się żyje i pracuje”. 26 marca dostaliśmy list od naszej misjonarki, z którego wynika, że ten najtrudniejszy etap jest już za nią. Nowe miejsce jest oswojone, ręce pełne roboty: „Jest dużo do zrobienia, spotkania, katechezy, trochę praca z dokumentami i normalne obowiązki jak w domu i to, co akurat potrzebne na parafii. Niedługo szykują nam się wyjazdy z katechezą do szkół w odległych od parafii osadach i miasteczkach”.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Roman Tomaszczuk