Strażacy przebrani za halabardników poprowadzili w Wielki Piątek ulicami Skoczowa (Śląskie) słomianego Judosza. Za nimi podążały dzieci z kołatkami, których dźwięk ma wypędzać z miasta zło. Obrzęd zostanie powtórzony w Wielką Sobotę, a kukła zostanie spalona.
"Żeby wygonić zło ze Skoczowa, dzieci muszą także krzyczeć +kle, kle, kle+" - powiedział wiceszef miejscowej ochotniczej straży pożarnej Klaudiusz Matula, który wcielił się w rolę jednego z halabardników.
Judosz to słomiana, 3-metrowa kukła, ozdobiona kolorowymi wstążkami i naszyjnikiem z 30 srebrnikami. Kostium zakłada młody strażak. Orszak przechodzi ulicami miasta. Na rynku Judosz kłania się ratuszowi. W przeszłości oddawał hołd także probostwu, ale trasa została skrócona. To efekt konfliktu sprzed kilku lat. Niektórzy mieszkańcy Skoczowa żądali zaprzestania praktykowania zwyczaju. Zwracali uwagę, że Wielki Piątek, gdy na krzyżu umierał Zbawiciel, ulicami miasta przechodzi hałaśliwy pochód.
Szef Miejskiego Ośrodka Kultury i prezes Towarzystwa Miłośników Skoczowa Robert Orawski powiedział, że miejscowi historycy spierają się o genezę obrzędu Judosza. Najprawdopodobniej zwyczaj jest rodzimy. O podobnym przemarszu wspomina w swych dziennikach żyjący na przełomie XVI i XVII wieku skoczowski burgrabia Jan Tilgner.
Po II wojnie światowej zwyczaj kultywowany był do lat 50., po czym nastąpiła przerwa. Dopiero w 1986 r. Towarzystwo Miłośników Skoczowa oraz miejscowi strażacy wskrzesili tradycję.
Dawniej Judosza wyprowadzano dwa razy dziennie przez cały Wielki Tydzień z nieistniejącej już stodoły naprzeciw kościoła św. Piotra i Pawła i w asyście ministrantów obchodził on całe miasto. Kukłę palono w Wielką Sobotę na wzgórzu Kaplicówka, górującym nad Skoczowem.