Minister pracy o strajku

Minister pracy i polityki społecznej Władysław Kosiniak-Kamysz uważa, że strajk związkowców jest formą zwrócenia uwagi mediów na ich postulaty. Minister przekonywał, że rząd dołożył wszelkich starań, by porozumieć się ze stroną związkową na Śląsku.

"Rozumiem, że (strajk związkowców - PAP) to jest też chęć zaakcentowania - bardzo takiego medialnego - ich postulatów, ale najważniejsze sprawy rozwiązuje się w dialogu i dyskusji" - powiedział Kosiniak-Kamysz we wtorek rano w TVP Info.

"Nie można temu rządowi odmówić chęci porozumienia się na Śląsku" - przekonywał szef resortu pracy.

"Tutaj chyba dołożyliśmy wszelkiej możliwej staranności i jeżdżąc na Śląsk i tam się spotykając i zapraszając do Warszawy, już nie wspomnę o Komisji Trójstronnej, bo to jest podstawowe ciało dyskusji społecznej" - powiedział. Zaznaczył, że strona rządowa od początku jasno mówiła o obszarach, w których nie widzi możliwości zmian, m.in. w dziedzinie emerytur pomostowych.

Wskazał jednak, że kompromisową postawę rządu widać np. w decyzji o decentralizacji NFZ, którą minister zdrowia Bartosz Arłukowicz ogłosił w ubiegłym tygodniu - był to jeden z postulatów śląskich związkowców.

Minister przypomniał jednak, że przewodniczący "S" Piotr Duda mówi o dążeniu do obalenia rządu. "Mnie to nie zniechęca w prowadzeniu dialogu, w prowadzeniu rozmów, w dochodzeniu do dobrych rozwiązań. Jestem zwolennikiem kompromisu" - powiedział Kosiniak-Kamysz.

"Dialog to nie jest dyktat jednej strony, w którym narzucamy tylko swoje rozwiązania i jeżeli się ich w 100 proc. nie przyjmie, to rozchodzimy się z niczym" - mówił Kosiniak-Kamysz w TVN24. Dodał, że wraz z wicepremierem Januszem Piechocińskim rozmawiał ze związkowcami od lutego aż 11 razy. Zaznaczył, że wiele z postulatów związkowców strona rządowa spełniła albo znaleziono wyjście kompromisowe. "Na dziewięć wniosków związkowców przyjęliśmy sześć" - podkreślił.

W rozmowie z TVP Info Kosiniak-Kamysz zaznaczył, że jeden z głównych postulatów związkowców, czyli wycofanie się rządu z propozycji zmian uelastycznienia czasu pracy, zostało już wcześniej przez stronę społeczną zaakceptowane. "W 2009 roku związkowcy na ten elastyczny czas pracy w ustawie antykryzysowej się zgodzili i poparli takie rozwiązanie. Te rozwiązania najbardziej zdały egzamin z ustawy antykryzysowej - one zapobiegły likwidacji wielu miejsc pracy, np. w motoryzacji" - tłumaczył minister.

Na początku marca Sejm skierował do dalszych prac dwa projekty, które przewidują możliwość wydłużenia do roku okresu rozliczeniowego czasu pracy - rządowy oraz dalej idący, przygotowany przez posłów PO (przewiduje on m.in. obcięcie stawek za nadgodziny).

Minister pracy podkreślił, że zaproponowane przez rząd zmiany w rozliczaniu czasu pracy nie będą działały automatycznie. "Żeby takie rozwiązania w poszczególnych zakładach pracy, w poszczególnych firmach wprowadzić w życie musi być zgoda pracowników, którzy podpisują stosowną umowę ze swoim pracodawcą" - zaznaczył. Kosiniak-Kamysz przekonywał też, że proponowane przez rząd zmiany stwarzają pracownikom możliwość indywidualnego, w porozumieniu z pracodawcą, dostosowania godzin swojej pracy.

"Chcemy te rozwiązania legislacyjne dostosować do potrzeb konkurencyjności gospodarki europejskiej. Chcemy pozostać jako kraj, który rozwija się gospodarczo, jako kraj, który potrafi walczyć z kryzysem i tego nie zrobi sam rząd, w pojedynkę, można to zrobić w życzliwym dialogu ze strona społeczną, z pracodawcami i związkowcami" - podkreślił Kosiniak-Kamysz.

"Myślę, że razem jesteśmy w stanie walczyć z tym spowolnieniem gospodarczym, właśnie z pracodawcami, ze związkowcami. Myślę, ze też dzięki tym postulatom ta ustawa o ochronie miejsc pracy stała się lepsza i za to dziękuję związkowcom" - powiedział minister.

« 1 »