Rudzica. To tu Juliusz Wątroba pisał swoje wspaniałe, mądre wiersze. Tu szedł swoją osobistą drogą krzyżową, zmagając się z chorobą, bólem, wyniszczającym brakiem nadziei. Tu powoli zmartwychwstawał. – Jestem szczęśliwy: czuję, że jestem dziś nowym, lepszym człowiekiem – mówi, promiennie uśmiechnięty, choć wspomina krzyż.
Kiedy dziś wraz z Piotrem Skuchą, współzałożycielem słynnego kabaretu „Długi”, pojawia się na deskach teatru podczas kolejnych wieczorów „Bielskiej Sceny Kabaretowej”, gromki śmiech publiczności wita niemal każde jego słowo, łącznie z melancholijnym osobistym wyznaniem: – Mój protoplasta geny mi schlastał… Nikogo nie powstrzymują zapewnienia autora: – Bardzo poważnie państwa traktuję, to i fraszki będą poważne. I tak jest rzeczywiście: choć żartobliwa i błyskotliwa gra słów zmusza do śmiechu, jest w nich poważna refleksja nad światem. A Juliusz Wątroba jak z rękawa sypie perełki fraszek i przekonuje: – Nie zagrasz tęczy w teatrze cieni – i zaraz dodaje, że serce jest po to, żeby kołatać nieba tęsknotą do tego świata. I przyznaje: – Wiem, że dziś pragnie kretyn niejeden, by niebo było hipermarketem.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Alina Świeży-Sobel