W szatni był smutek i złość - powiedział Artur Boruc po przegranej biało-czerwonych 1:3 w piątkowym meczu eliminacji piłkarskich mistrzostw świata z Ukrainą.
Trener reprezentacji Polski Waldemar Fornalik powiedział:
"Trudno powiedzieć coś sensownego po tak dziwnym meczu. Według statystyk byliśmy równorzędnym rywalem dla Ukrainy, oddaliśmy tyle samo strzałów, a nawet dłużej utrzymywaliśmy się przy piłce. Kluczowy był początek. Wiadomo, jak trudno się gra, gdy po siedmiu minutach przegrywa się 0:2. Długo jestem trenerem, ale nie pamiętam, by mój zespół kiedyś znalazł się w podobnej sytuacji. Wtedy wszystkie plany taktyczne biorą w łeb.
Jednak drużyna się podniosła i sądzę, że między 10. a 40. minutą prezentowała się tak, jak chcieliby kibice. Trzeci przełomowy moment, to gol stracony na 1:3 tuż przed przerwą. W drugiej połowie była jeszcze sytuacja, która mogła dodać zespołowi wiary, że można jeszcze odwrócić losy spotkania, ale Ludo Obraniak zmarnował dobrą okazję. Jesteśmy oczywiście zawiedzeni, możemy tylko przeprosić kibiców za tą porażkę.
Nasza reprezentacja przechodzi ewolucję. Wiemy, gdzie mamy luki i ciągle szukamy różnych rozwiązań, czasem dzieje się to kosztem wyniku. Myślimy o przyszłości. Przed nami spotkanie z San Marino. Będą zmiany w składzie, dostaną szansę zawodnicy, którzy dziś nie grali".
Marcin Wasilewski: "Ciężko to racjonalnie wytłumaczyć. W tym meczu zabrakło tego, czego w reprezentacji nie powinno brakować, czyli walki i zaangażowania. Zespół Ukrainy przewyższał nas w tych elementach. Widać było, że rywale przyjechali do Warszawy po trzy punkty, a my im tylko pomogliśmy w ich zdobyciu. Zaprosiliśmy ich do własnego pola karnego i traciliśmy bramki. To, co wyczynialiśmy było nieprawdopodobne. Nie tylko ja byłem wkurzony, ale cały zespół. To było widać w szatni po meczu i w przerwie. Przed spotkaniem mamy jakieś założenia i zaczynamy go od 0:2".
Kamil Glik: "Daliśmy du... . Tak można spuentować ten mecz. Nie jestem w stanie wytłumaczyć tego, co się stało. W przeciągu 10 minut dostaliśmy dwa +gongi+. Po bramce kontaktowej pojawił się promyk nadziei, bo zaczęliśmy nieźle grać. Jednak Ukraińcy strzelili trzecią bramkę i ciężko było odrobić straty. Zdecydowanie zawiedliśmy. Na pewno te eliminacje są w takim momencie, że musielibyśmy teraz wygrać wszystkie mecze i co najmniej zremisować z Anglią na Wembley, aby mieć szanse na awans. Ciężko nam będzie walczyć nawet o miejsce barażowe. Sytuacja nie jest najlepsza i nie ma co tego ukrywać. Jednak musimy się otrząsnąć".
Artur Boruc: "Nie chciałbym pokazywać palcami, kto zawinił przy stratach bramek. Każdy, kto w piątek był na boisku, długo będzie myślał o tym meczu i szukał przyczyny porażki. Każdy z osobna wyciągnie swoje wnioski. W szatni był smutek i złość. Wszyscy mieliśmy wrażenie, że Ukraińcom bardziej się chciało niż nam. Graliśmy na własnym boisku i takie sytuacje absolutnie nie powinny się zdarzać. Ambicji i charakteru nikomu nie powinno zabraknąć, a miałem wrażenie, że tego było zdecydowanie za mało. Miałem wrażenie, że ten mecz nas przerósł. Nie przekreślamy naszych szans na awans, bo... nadzieja umiera ostatnia. Wiadomo jednak, że w następnych spotkaniach musimy grać zdecydowanie lepiej".
Robert Lewandowski: "Ukraińcy w pierwszej połowie wykorzystali wszystkie okazje, jakie sobie stworzyli. To nie było tak, że w tych pierwszych minutach się nie obudziliśmy. Motywacja była duża i zastanawiam się, czy nie było jej za dużo. Być może na początku spotkania byliśmy zbyt mocno zmobilizowani i to nas zgubiło. Wiadomo, że jak się traci dwie bramki na początku meczu, to potem ciężko jest się podnieść. Szkoda, że po kontaktowej bramce straciliśmy kolejną, bo po niej rywale kontrolowali przebieg gry".
Grzegorz Krychowiak: "Przede wszystkim brakuje nam stabilności. Po dobrym meczu z Anglią, kiepsko gramy z Ukrainą. Mam wrażenie, że w tych eliminacjach jesteśmy w stanie jeszcze coś osiągnąć. Jednak poprzez ciężką pracę musimy wyeliminować błędy. Jesteśmy źli sami na siebie. Problemem jest teraz, aby każdy spojrzał w lustro i wytknął swoje błędy".
Trener reprezentacji Ukrainy Mychajło Fomienko powiedział: "Wygraliśmy bardzo ważne spotkanie 3:1 i wszyscy się bardzo cieszymy. Podczas krótkich przygotowań miałem ułatwione zadanie, bo widziałem wielką motywację u piłkarzy. Po słabym początku eliminacji mieli oni dług wobec kibiców i dzisiaj go spłacili. Grali z olbrzymią determinacją, ambicją, na granicy faulu, co znalazło odzwierciedlenie w liczbie żółtych kartek. Ale to wszystko świadczy o tym, jak bardzo im zależało na zwycięstwie w Warszawie".
"Na początku spotkania w naszej grze panował totalny chaos, choć straty dwóch pierwszych bramek spokojnie można było uniknąć. Generalne wrażenie jest jednak takie, że w tym spotkaniu Ukraińcy zagrali jak sokoły, a nasi reprezentanci jak orliki. W drugiej połowie rywale mieli cztery +setki+, które powinny zakończyć się zdobyciem bramki. My odpowiedzieliśmy jedynie dobrą sytuacją Obraniaka oraz sprytnym, ale niecelnym strzałem Lewandowskiego" - powiedział PAP Kaczmarek.
Według niego, drużyna narodowa od dawna zmaga się z dwoma głównymi problemami.
"Pierwszy z nich dotyczy obsady środka obrony, a drugi braku klasycznej +10+, czyli zawodnika grającego tuż za napastnikiem. Niedawne towarzyskie spotkania z Urugwajem i Irlandią pokazały, że polska defensywa nie stanowi monolitu. W meczu z Ukrainą nasi stoperzy, czyli Wasilewski i Glik, popełnili lustrzane błędy jak w konfrontacji z Irlandią" - zauważył popularny "Bobo", podkreślając, że słabszych punków w polskiej ekipie było w spotkaniu z Ukrainą zdecydowanie więcej.
"W tym meczu nie mieliśmy też defensywnego pomocnika, bo Krychowiak wypadł źle, a Łukasik... jeszcze gorzej. Tej konfrontacji do udanych z pewnością nie zapisze także Błaszczykowski, który nieźle co prawda rozpoczął, ale gasł z minuty na minutę. Sporo do życzenia pozostawała także gra lewej strony" - zaznaczył.
Najstarszy szkoleniowiec T-Mobile Ekstraklasy zdziwiony był również słowami Radosława Majewskiego, który po meczu stwierdził, że rywale byli bardziej zdeterminowani i grali agresywniej, a biało-czerwoni próbowali przeciwstawić się im typowo piłkarskimi walorami.
"Tak można grać, kiedy prowadzi się dwoma, trzema bramkami, ale nie w sytuacji, kiedy się przegrywa. To prawda, że Ukraińcy grali agresywnie, ale przy okazji również bardzo mądrze. Wiedzieli, że największe niebezpieczeństwo zagraża im ze strony Lewandowskiego, zatem nie odstępowali go na krok, skutecznie odcinali od podań, a gdy mieli okazję, bez skrupułów kopali po nogach" - powiedział.
Uważa, że już we wtorkowym meczu eliminacyjnym z San Marino w składzie polskiej drużyny powinny zajść zmiany.
"Zasada w reprezentacji musi być taka, że grać w niej mogą tylko zawodnicy regularnie występujący w swoich klubach. Taką dewizą kierowaliśmy się, kiedy ja pracowałem w kadrze" - zapewnił były drugi trener kadry, asystent selekcjonera Leo Beenhakkera.
Kaczmarek jest zdania, że teraz szanse biało-czerwonych na awans do turnieju finałowego MŚ znacznie się zmniejszyły.
"Ta przegrana oczywiście nie oznacza, że w przyszłym roku nie zagramy w Brazylii, niemniej oddaliła nas od udziału w tej imprezie. Zwłaszcza, że czekają nas jeszcze wyjazdowe mecze z Anglią i Ukrainą" - podsumował. (PAP)