Wciąż jestem pod wrażeniem papieża Franciszka.
Spontanicznego, serdecznego, ubogiego duchem – i otwartego na wszystkich. Jak Biedaczyna z Asyżu. Jak Jezus z Nazaretu. Zawsze fascynowała mnie historia dwóch ukrzyżowanych razem z Nim łotrów. Tak, obu. Nie tylko tego, którego nazywamy dobrym i czcimy jako pierwszego świętego w historii Kościoła, kanonizowanego przez samego Jezusa! Ale co z tym drugim, który tak podle z Niego szydził: „Czy Ty nie jesteś Mesjaszem? Wybaw więc siebie i nas”. Nie wiemy. I to jest piękne. Jezus go nie potępia. Nie nazywa złym. Nie strąca do piekieł. Milczy. Milknie chyba i łotr. Zawstydzony karcącymi słowami swego towarzysza? Zawstydzony postawą Jezusa? Może nadal tkwiący w grzesznym uporze i złości? A może w ciszy sumienia, w tych ostatnich minutach swego życia przeżywający jakąś przemianę? Powtarzam: nie wiemy i to jest właśnie piękne, że nie wiemy. To jest to piękno, którym emanuje tylko Boże Miłosierdzie. Tylko ukrzyżowany Jezus czekający na każdego z nas. Do samego końca. •
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Marek Zając