Kiedy kard. Jorge Mario Bergoglio wyjeżdżał z rodzinnego Buenos Aires na konklawe, modlił się, by wybrać jak najlepszego papieża. Nie sądził, że to on zostanie wybrany.
Gdy kard. Jean-Louis Tauran lekko drżącym głosem ogłosił, że nowym następcą św. Piotra został kardynał metropolita Buenos Aires Jorge Mario Bergoglio, zaskoczenie było kompletne. Nie tylko na placu św. Piotra. – Nie mogłam uwierzyć. Kiedy usłyszałam „Jorge Mario”, złapałam się za głowę. Już do mnie nawet nie dotarło wypowiedziane przez kard. Taurana nasze nazwisko ani to, jakie imię wybrał brat. Byłam w szoku, zaczęłam płakać – opowiadała potem argentyńskiej telewizji C5N María Elena Bergoglio, siostra papieża, młodsza od niego o 12 lat. – Kiedy wyjeżdżał na konklawe, prosił mnie tylko, żebym modliła się o to, by Duch Święty go oświecił. Myślał o tym, by wybrać jak najlepiej, a nie by jego wybrano – ujawnia María Elena. Potem, kiedy nowy papież pojawił się na balkonie i szybko nawiązał kontakt ze zgromadzonym tłumem, nasunęły się skojarzenia z Janem Pawłem II. Zwłaszcza że podobnie jak Karol Wojtyła, który powiedział o sobie: papież „z dalekiego kraju”, Franciszek też zwrócił uwagę na to, że przybywa z daleka, wręcz „z końca świata”. Wybór Wojtyły uważano za przełomowy, bo wcześniej przez ponad 450 lat papieżami byli wyłącznie Włosi. Teraz jednak przełom wydaje się na pierwszy rzut oka znacznie większy. Komentatorzy od razu podkreślili wszystko, w czym Franciszek jest „pierwszy w historii”. Kiedy jednak dokładniej zanalizujemy biografię Franciszka, zaczniemy się zastanawiać, czy czasem w tym przełomie nie ma więcej… kontynuacji.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Leszek Śliwa