Konklawe to czas intensywny i mistyczny. Czas, kiedy mówi Bóg.
- Kiedy stałem wczoraj w Kaplicy Sykstyńskiej, spojrzałem na fresk Pierluigiego „Przekazanie kluczy Św. Piotrowi” i na Stworzenie nad moją głową. To był moment pełen emocji. Wsłuchiwałem się w tembr głosu kardynałów, po kolei składających przysięgę. Wielu z nich drżał głos. Miałem świadomość, że uczestniczę w misterium, że zaczyna się wielki czas. Że Kościół to wielka wspólnota - mówił dziś ks. Lombardi.
- Patrzyłem i zdawałem sobie coraz mocniej sprawę, że to, co się dzieje, to nie film. Kiedy kardynałowie śpiewali: „Veni Creator”, wpatrywałem się w ich twarze. W każdej z nich widziałem inne kraje, kontynenty, miliony ludzi. Odbijali się w nich. Dotknąłem powszechności Kościoła - dodał o. Thomas Rosica.
- Bacznie obserwowałem wczoraj kard. Timothy’ego Dolana. Zwykle energiczny, wszędzie go pełno. Tam, w Kaplicy Sykstyńskiej, był inny, skupiony, świadomy powagi sytuacji. Spoglądał na „Sąd Ostateczny” Michała Anioła. To dzieło, myślę, w nas wszystkich zaszczepiło ziarno mistyki. Otarliśmy się o Boga - mówił bp Jose Maria Gila Tamayo.
Duchowni spotkali się dziś z dziennikarzami na konferencji prasowej-niespodziance w media center przy Auli Pawła VI. - Chcieliśmy was wszystkich zobaczyć - powiedział o Lombardi.
Dziennikarzy akredytowanych na konklawe jest już dobrze ponad 5 tys.
O. Lombardi, jak od dwóch tygodni, pojawił się i tym razem w towarzystwie o. Thomasa Rosica z kanadyjskiej telewizji katolickiej oraz bp. Jose Marii Gila Tamayo. Obaj duchowni służą jako tłumacze języka hiszpańskiego i francuskiego.
- Wczoraj przed wejściem do kaplicy Sykstyńskiej ktoś nas nazwał „trójcą” - żartował ks. Lombardi.
Plac świata i chemia
- Wczoraj w oczekiwaniu na pierwszy dym na Placu Św. Piotra zgromadziło się o wiele więcej ludzi niż się spodziewałem - mówi o. Lombardi. - Oznacza to, że uczestniczymy w pięknym wydarzeniu, momencie życia Kościoła. Pamiętam konklawe z 2005 r. Kiedy ukazał się biały dym, rzymianie wybiegali z biur i z mieszkań, z restauracji i biegli na Plac Św. Piotra. Cały ruch w mieście zablokowali. Oznacza to, że kochają papieża. Że Kościół żyje.
Kapłani podkreśli, że jesteśmy świadkami intensywnego i pięknego czasu nie tylko dla życia Kościoła, ale i świata. - Czujemy jak rosną emocje, oczekiwania - dodał ks. Lombardi.
- Ale wczoraj odebrałem ciekawy telefon z pytaniem, jaki jest chemiczny skład dymu wydostającego się z komina Kaplicy Sykstyńskiej. Przygotowałem się na dziś dobrze! - śmiał się rzecznik Watykanu.
Dym generalnie otrzymuje się z kartek, na których kardynałowie wpisują nazwiska. Najpierw wkłada się je do starego, cylindrycznego pieca. Stąd dym wdmuchiwany jest do drugiego pieca, kwadratowego. Napęd elektroniczny wtłacza go do pojemnika o wymiarach 25x15x7 cm. Tu w ciągu 7 minut powstaje duża ilość dymu.
Dym czarny powstaje dzięki chlorkowi potasu, siarce oraz antracenowi (ten ostatni to policykliczny węglowodór aromatyczny). Dym biały zaś tworzy chlorek potasu, laktoza i kalafonia.
Pytany o happening roznegliżowanych aktywistek z grupy Femen, urządzony mimo deszczowej pogody na placu przed bazyliką watykańską w dniu inauguracji konklawe, rzecznik odparł: „Mam nadzieję, że się nie przeziębiły”.
Misterium konklawe
Jak się dowiedzieliśmy, we wczorajszej ceremonii otwarcia konklawe uczestniczył sekretarz papieża emeryta abp Georg Gaenswein. - Zapewnił mnie, że Benedykt XVI uczestniczy we wszystkim, co się dzieje. Wczoraj oglądał transmisję ze Mszy pro eligendo pontefice. Resztę dnia spędził na intensywnej modlitwie - relacjonował ks. Lombardi. Dodał, że Benedykt XVI, przebywający w Castel Gandolfo, nie zamierza wziąć udziału we Mszy inaugurującej pontyfikat jego następcy.
- Pewnie chcą państwo wiedzieć, co dzieje się na konklawe, jak dokładnie przebiega? - pytał nas ks. Lombardi. - A to wam powiem. Kard. Lehmann przed konklawe opisał nam to wyjątkowe wydarzenie. Wszystko więc dzieje się prawie w ciszy. Jeśli trzeba wymienić kilka zdań, o coś zapytać, to tylko szeptem, używając skąpych słów. Konklawe to rytuał, coś, co nie zna ram czasu. To tajemnica. Każdy z kardynałów elektorów wpisuje na kartce (ma 12 na 14 cm) pod napisem: „Eligo in Summum Ponteficem” nazwisko kandydata na papieża. Po czym wstaje i bardzo powolnym krokiem, unosząc złożoną kartkę z nazwiskiem ku górze, zbliża się do ołtarza. Wrzucając kartkę, wzywa Chrystusa na świadka. I oddala się w ciszy.
O. Lombardi: - Obecność „Sądu Ostatecznego” Michała Anioła skłania do medytacji - tłumaczył mi kard. Lehmann. Kardynałowie otwierają się na tajemnicę. To wielkie misterium.
Z Rzymu Joanna Bątkiewicz-Brożek