Któż z nas nie zna Alberta Edelfelta... Aha, nikt z nas go nie zna – no, może poza mną. No patrzcie, a taki wybitny malarz.
Jak to możliwe, żebyście nie słyszeli o jednym z najwybitniejszych malarzy w kraju? Chociaż… może to dlatego, że ten kraj to Finlandia. W dodatku Edelfelt był tam najwybitniejszy sto lat temu. Choć studiował i malował w różnych miejscach na świecie, to jednak najchętniej przedstawiał fińskie krajobrazy i życie tamtejszych wsi. Nawet gdy malował sceny biblijne, to też na tle fińskiej przyrody. Obraz, który tu widzicie, jest tego najznakomitszym przykładem. Bo to, jak przystało na najwybitniejszego malarza, wybitny obraz. Nazywa się „Chrystus i Maria Magdalena”. Według tradycji, Maria Magdalena była pokutującą grzesznicą, a nawróciła się, gdy spotkała Jezusa. Z Ewangelii to nie wynika, za to znamy z niej inne spotkanie – jedno z najwspanialszych i najbardziej zachwycających, jakie kiedykolwiek przydarzyły się śmiertelnikom. Nastąpiło ono po zmartwychwstaniu Jezusa. Maria zobaczyła Go w ogrodzie i z początku myślała, że to ogrodnik. Gdy „nieznajomy” wypowiedział jej imię, poznała Go. Co się wtedy musiało w niej dziać! Edelfelt próbował to namalować, i chyba mu się udało. Spójrzcie na tę twarz: zaskoczenie, radosne zdumienie, a do tego jeszcze załzawione oczy, bo dopiero co płakała, przestraszona zniknięciem z grobu ciała Zbawiciela.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Franek fałszerz