Wiem, że mówienie imion Bożych nadaremnie jest grzechem. Jakiś czas temu niestety wyrwało mi się to z ust, ale potem miałam kłopot z rozpoznaniem czy zrobiłam to świadomie, czy nie.... Poszłam dwa razy do Komunii i teraz mam jeszcze większy dylemat, bo może nie powinnam iść?
Hej! Skoro ci się „wyrwało”, możesz być spokojna. Nie popełniłaś grzechu ciężkiego. Nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę z tego, że swym pytaniem dotykasz niezwykle ważnego tematu. Ilu z nas nie przyjmuje Komunii tylko dlatego, że „wydaje mu się”, że popełnił grzech ciężki. A popełnić go naprawdę nie jest łatwo! Rzecz najważniejsza: Komunia nie jest nagrodą za dobre sprawowanie. Nie jest bonusem za listę dobrych uczynków, zasług i osiągnięć. Jest pokarmem. Zesłanym prosto z nieba. A jeść muszą wszyscy: grzeczni i niegrzeczni. Nie jemy przecież w nagrodę. „Córko Moja, na zawsze wiedz o tym – usłyszała od samego Jezusa siostra Faustyna – że tylko grzech ciężki wypędza Mnie z duszy, a nic więcej”. Tylko grzech ciężki! Hm, łatwo powiedzieć, ale jak go odróżnić od grzechu lekkiego? Mamy w sobie wagę – mechanizm, który rozróżnia grzechy na ciężkie i lekkie. To sumienie. Ono nam podpowiada, gdzie jest granica. – Nigdy nie ma grzechu śmiertelnego, jeśli nie ma pełnej świadomości i dobrowolności – mówi kapucyn, ojciec Piotr Jordan Śliwiński, założyciel Szkoły dla Spowiedników. – Nie można „niechcący” popełnić grzechu ciężkiego. „Niechcący” to już jest brak świadomości, że popełniam zło. Załóżmy, że pokłócisz się koleżanką. Może to być zwykła sprzeczka i trudno mówić tu o grzechu ciężkim. Ale jeżeli rzucasz jakieś obraźliwe słowa i w sumieniu czujesz, że nie możesz iść do Komunii św., to trzeba posłuchać własnego sumienia. Różnica między grzechem ciężkim i lekkim zależy od tego, jak bardzo człowiek zaangażował się w zło. Grzech ciężki, czyli śmiertelny, polega na tym, że człowiek tak mocno i otwarcie staje po stronie zła, że całkowicie zostaje zniszczona jego wiara i miłość. I niezykle ważna wskazówka: pamiętaj, że każda Komunia święta gładzi, niszczy, „resetuje” nasze grzechy lekkie. Jedynie grzech ciężki jest szlabanem, zaporą, znakiem „stop”. Ciągle słyszymy, że grzech jest złamaniem Bożego prawa. Jasne, że tak jest, ale nie to jest w tym wszystkim najważniejsze! Co jest najważniejsze? Spotkanie. – Jeśli grzeszysz, robisz komuś przykrość. Ranisz Boga, który cię kocha i nie rozumie, dlaczego traktujesz Go tak podle. Odwracasz się do Niego plecami – przypomina o. Jordan. – To tak, jakby człowiek wziął zabawki, poszedł na swoje podwórko i powiedział do Pana Boga: nie będę się z Tobą bawił. Staje się jak kapryśne dziecko. Chce być sam, ale w pewnym momencie, czuje, że ta zabawa nie przynosi mu radości. To teraz pewnie mnie zapytasz, po co mam się spowiadać, skoro Komunia gładzi lekkie grzechy? Bo łatwo przyzwyczaić się do tych małych świństewek, pozornie niewidocznych brudów. Do tego stopnia, że w końcu zasłonią nam obraz Boga. Wyobraź sobie, że malujesz portret (zadanie z plastyki!) siedząc przy oknie. Nie ma przecież znaczenia, czy zachlapiesz to okno tysiącem maleńkich kropek czy jedną wielką plamą. I tak, i tak pozostanie brudne, nieprzejrzyste, ciemne.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Marcin Jakimowicz