"Stop nachalnej katopropagandzie. Mam dość" manifestuje na blogu Eliza Michalik. Napisałbym "mam dość" podobnej retoryki, ale nie chcę popełnić plagiatu uczuć.
12.03.2013 14:29 GOSC.PL
Szanowna Pani Eliza Michalik, publicystka pisząca z rozmachem "MA DOŚĆ". Poinformowała o tym naród, na swoim blogu - jednym z tych "na temat". Szanowna Pani Eliza przemyślała po swojemu temat nadzwyczaj nośny - o szkodliwym wpływie społecznym korporacji Kościoła katolickiego, po czym napisała co napisała.
A napisała z impetem. Właściwie nic nowego. Ot, jeden z wielu manifestów antykatolickiej rewolucji. Pisze się, mówi się, w tym przypadku ŻĄDA SIĘ. Wiele słów i wiele gadających głów. No i żądła. Chciałbym napisać: mam dość tej retoryki! Ale nie chcę popełnić plagiatu uczuć.
Aby jednak naród wiedział, czego "MA DOŚĆ" Publicystka - bo przecież nie pisze w próżnię - oraz aby ci, o których pisze, szerzej mogli się ustosunkować do tego co pisze, pozwalam sobie przytoczyć kilka żądliwych myśli z felietonu "Stop nachalnej katopropagandzie". Żądliwych, m.in. dlatego, bo litanię własnych oczekiwań, rozpoczyna Pani Eliza od dyplomatycznego słowa "ŻĄDAM".
Pani Eliza Michalik ŻĄDA zatem "żeby kościół oddał zabrane niezgodnie z prawem 24 miliardy [!!!!!- kb] złotych (te od kościelno-rządowej komisji majątkowej)" oraz "żeby z Papieża można było żartować", bo "to jest watykański dyktator" (Pani Eliza najwidoczniej przeoczyła fakt, że ostatni "dyktator" odstąpił "władzę" - ot, taka praktyka dyktatorów - i niestety chwilowo nie ma z kogo żartować).
Pani Eliza ŻĄDA zaprzestania "pouczania Polaków o moralności i życiu w cnocie przez funkcjonariuszy kościoła katolickiego często tarzających się w rozpuście, zbrodniach na dzieciach, ewidentnie nieczułych na ludzką krzywdę". (Zło należy piętnować, więc mniemam, że ma Pani wiele dowodów na poparcie swych słów, oraz że w zainteresowaniu tematem, i z racji uczciwości, nie przeocza Pani kroków podejmowanych przez Kościół w tej kwestii).
Pani Eliza ŻĄDA poszanowania praw alkowy, wyznając "żądam, by nie wchodzono mi do łóżka (...) nie dyktowano jak się kochać, jak ma się począć moje dziecko i jak urodzić". Zważywszy na subtelność tej kwestii, naprawdę nie rozumiem upubliczniania żądań. Jest Pani osobą wolną, jak każdy (czyż trzeba to dopowiadać?), a Pani łóżko to Pani łóżko. I niech będzie posłane choćby w nosorożce. Więc czemu mają służyć te slogany? Tym bardziej, że deklaruje się Pani jako niekatoliczka.
Kolejne ŻĄDANIA: "by nie zmuszano homoseksualistów do leczenia" (proszę wskazać drania, który "zmusza"; jak i proszę o szacunek, dla tych, którzy podejmują leczenie BO CHCĄ). Publicystka ŻĄDA też, aby zaprzestano "szantaży moralnych i wyzwisk" (tu Pani kibicuję i liczę na wzorcowy przykład).
Pani Eliza ŻĄDA również ochrony wszystkich swoich "uczuć tak, jak chroni się uczucia katolików". Z tego jasno wynika, że skoro chroni się "uczucia katolików" to jest taka potrzeba. Jaki z tego wniosek?
Niestety taki, że ŻĄDAJĄCA pani Eliza Michalik nie ma mimo wszystko problemu z górnolotnie mówiąc "ranieniem uczuć" osób, które są katolikami. Stąd bez znieczulenia pisze: "żądam zaprzestania zapisywania katolickich bredni, sprzeciwiających się ustaleniom nauki i zdrowemu rozsądkowi".
I nie mam tu na myśli obrażania uczuć religijnych, lecz te podstawowe uczucia, związane z konfrontacją z brakiem zwykłej przyzwoitości - swoimi słowy, daje Pani bowiem do zrozumienia, że katolicy (ok 1,2 mld osób w skali globu) to ciemna masa bezmyślnych idiotów.
Wreszcie Pani Eliza wytacza prawdziwą armatę ŻĄDAJĄC "powstania Krajowej Rady ds. przeciwdziałania katopropagandzie, która będzie karała katolickie stacje za obrazę ateistów i obywateli innych niż katolickie wyznań", ubolewając przy tym, iż "nie będąc katolikiem" czuje się "w tym kraju obywatelem drugiej kategorii".
Szkoda, że tak się czuje. I szkoda, że pisze to co pisze. A przede wszystkim pytanie: po co to wszystko pisze? Pozostaje bezradnie rozłożyć ręce i uczyć się katopropagandowej miłości bliźniego mimo wszystko.
P.S. A był i czas, gdy Pani Eliza pisała i dla Gościa Niedzielnego: "Po pierwsze dobrze przemyśl, czego potrzebujesz. Po drugie nie spiesz się. Po trzecie czytaj to, co zapisano..." (Co nagle to po diable, GN 04/2007).
Krzysztof Błażyca