Bardzo mnie cieszy ogromne zainteresowanie światowych mediów wyborem nowego papieża. Im więcej dziennikarzy akredytowanych w Watykanie, tym lepiej.
Z przyjemnością słucham niekończących się komentarzy, rankingów czy prognoz. Kto zostanie nowym papieżem? Czy po latach przerwy znowu będzie to Włoch. A może kardynałowie wybiorą Afrykanina. To by była sensacja. Dla porządku warto dodać, że gdyby tak się stało, nie byłby to pierwszy tego rodzaju przypadek. Tak, tak, w przeszłości Afryka miała swoje złote czasy. W historii było już trzech papieży pochodzących z tego kontynentu. Ośmiu wywodziło się z Azji – trzech z Ziemi Świętej i pięciu z terenów dzisiejszej Syrii. Całe medialne zamieszanie wokół konklawe świadczy o jednym – dla współczesnego świata Kościół jest ważnym punktem odniesienia. Jest on doskonałym obiektem krytyki, często dramatycznie niesprawiedliwej. Na Kościele można bezkarnie wieszać psy, można obijać go z każdej strony jak bokserski worek. Ale nie można obok niego przejść obojętnie. I bardzo dobrze. To znaczy, że sól nie straciła swojego smaku. Dramatem dla Kościoła byłaby obojętność świata. Należałoby się martwić, gdyby pracami kardynałów nie zainteresował się pies z kulawą nogą. A jest przecież inaczej – za kardynałami mojego świętego Kościoła chodzi obecnie więcej dziennikarzy niż za niejedną gwiazdą światowej rangi. Nie wiem, kto będzie nowym papieżem. Może jeden z dwudziestu kardynałów, których krótkie sylwetki prezentujemy w tym numerze (ss. 25–29). A osobowości to fasynujące – poligloci, muzycy, a nawet pilot. Moim faworytem jest skromny kapucyn z Bostonu, kardynał O’Malley. Nie tylko ze względu na bujną siwą brodę i niezwykle dobrotliwą twarz emanującą spokojem. Przypuszczam jednak, że kardynałowie nie przejmą się zbytnio moją opinią. I dobrze, bo też kryterium siwej brody nie jest warte zbytniej uwagi. Wiem natomiast – i to już piszę zupełnie poważnie – jaki nowy papież nie będzie. A mianowicie nie będzie to superman. Ani jakiś nadczłowiek o unikatowych zdolnościach. Nawet gdyby nowy papież łączył w sobie wszystkie zalety bł. Jana Pawła II i Benedykta XVI, pozostanie tylko człowiekiem. Z ogromnymi możliwościami intelektualnymi i duchowymi, ale też ze wszystkimi słabościami właściwymi ludzkiej naturze. Czy w takim razie ograniczony w swych możliwościach człowiek potrafi pokierować miliardowym organizmem, jakim jest Kościół? Odpowiedź na tę wątpliwość dał teolog Józef Ratzinger. O papiestwie powiedział m.in. tak: „W zawodnym człowieku Chrystus okazuje swą niezawodną siłę. (…) Przez ludzi dokonuje tego, czego nie potrafi żaden człowiek”. Więcej o eklezjologii Benedykta XVI pisze na ss. 32–33 ks. Tomasz Jaklewicz. Polecam bardzo.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Marek Gancarczyk