Nazywa się Luis Antonio Tagle. Do niedawna nie wiedziałam o jego istnieniu. Teraz się za niego modlę.
25.02.2013 23:45 GOSC.PL
Właściwie od momentu rezygnacji Benedykta XVI - nie mogę przestać myśleć, że zbyt mało my, świeccy, modlimy się za duchownych. Że brak im na co dzień naszego wsparcia. Że gdyby je mieli, byłoby im prościej, popełnialiby być może mniej błędów. Czuliby się po ludzku mniej samotni.
I chyba wiele osób pomyślało podobnie. I poczuło podobnie: wielką odpowiedzialność i za Kościół, i za duchowieństwo, poczuło też… lekkie poczucie winy. Bo kiedy ostatni raz modliłam/modliłem się za swojego proboszcza czy wikarego?
Z tego poczucia wspólnoty i współodczuwania, powstają w Internecie (choć nie tylko) oddolne inicjatywy modlitewne. Tworzą je młodzi świeccy z różnych stron świata. Modlą się za papieża Benedykta XVI i za jego następcę.
Bardzo mnie ucieszyła inicjatywa „adopcji” jednego z kardynałów. Tłumaczę tym, którzy jeszcze nie wiedzą: wchodzi się na stronę internetową założoną przez ruch kościelny Młodzież 2000. Wpisuje się swoje imię, adres mailowy. Następnie klika się - czyli losuje kardynała… (więcej w tekście Adoptuj kardynała!)
Klik. Wylosowany i „adoptowany” przeze mnie kardynał to Luis Antonio Tagle. Niedawno nie wiedziałam nawet, że istnieje. Teraz czytam, że pochodzi z Filipin, jest arcybiskupem Manili. A kardynałem jest dopiero kilka miesięcy… Na zdjęciu widzę młodego jeszcze, szczerze uśmiechniętego, księdza. „Polubiłam” go więc nawet na portalu społecznościowym. I pewnie w przyszłości będę śledzić jego poczynania, wypowiadane słowa.
Nie, nie będę się modliła, żeby „mój” filipiński kardynał został papieżem. Będę prosiła o Światło dla niego, o pomoc, pokój. O dobry wybór, gdy przyjdzie mu, po raz pierwszy uczestniczyć w konklawe.
Moi przyjaciele - podobnie. „Zaadoptowali swojego kardynała” i również rozpoczynają szturm do nieba. Modlą się za arcybiskupa Barcelony, kardynałów z Ameryki Łacińskiej, za swojskiego kard. Nycza i wielu innych.
Paradoksalnie, sytuacja po rezygnacji Benedykta XVI, czyli w teorii osłabienie Kościoła, ukazała jego wielkość, potęgę. Nie polityczną, i nie materialną. Duchową. Drugi paradoks: jedność Kościoła doskonale widać obecnie dzięki… środkom masowego przekazu! To Internet pozwolił zbliżyć nam się do siebie. I zobaczyć, jak jest nas wielu. W ciągu jednego dnia - blisko 20 tys. osób postanowiło modlić się za jednego z ojców Kościoła. Jesteśmy dobrą siłą.
Tak. Tuż przed kolejnym konklawe - widać coraz wyraźniej: Kościół to potęga ducha. Mimo krzykliwych i histerycznych wybryków jednostek. Mimo sytuacji gorszących, których dopuszczają się niektórzy hierarchowie (i całkiem wielu świeckich…).
Kościół to wspólnota i jedność. Świeccy modląc się za kardynałów, de facto wybierają nowego papieża. Kardynałowie - służą świeckim. A wszyscy - dziękując Benedyktowi XVI, czekamy na nowego, dobrego papieża.
PS. No dobrze. Zgoda, że słowo "adopcja" - czyli z łaciny usynowienie - jest może trochę na wyrost. Nie można "usynowić"... ojca. Ale za ojca można się modlić. A nawet i trzeba. Więc do dzieła. Nowy papież sam się nie wybierze.
Agata Puścikowska