Każda z 24 zagranicznych pielgrzymek Benedykta XVI była wyjątkowa. Bo w każdym kraju spotykał się z innymi problemami społeczeństwa i Kościoła. Dwie z nich miałem okazję obserwować z bliska.
Kto jeszcze dziś pamięta porównywania sprzed 8 lat: „Czy Benedykt XVI pójdzie w ślady swojego wielkiego poprzednika i będzie podróżował tyle, co Jan Paweł II?”; „Czy papież Ratzinger zdoła porozumieć się z młodymi, którzy tak uwielbiali papieża Wojtyłę?”. Pytania były z jednej strony naturalne – Jan Paweł II rzeczywiście podniósł wysoko poprzeczkę i nadał papieskiemu urzędowi nieznany od wieków charakter. I wszystkim wydawało się oczywiste, że teraz już tak będzie zawsze. Z drugiej zaś strony pytania były nieco naiwne, po pierwsze dlatego, że kard. Ratzinger w czasie konklawe w roku 2005 miał 20 lat więcej niż kard. Wojtyła w 1978 r. Polak został papieżem w wieku 58 lat, Niemiec – mając 78 lat, czyli w wieku, w którym większość ludzi na świecie przebywa już na emeryturze. Po drugie Ra- tzinger i Wojtyła to dwie różne osobowości i trudno było oczekiwać, żeby Benedykt kopiował swojego poprzednika. Na szczęście nawet nie próbował tego robić. Autentyczność sprawiła, że wierni na całym świecie zachwycili się nowym papieżem. A 24 podróże zagraniczne – wcale nie wycieczki – w podeszłym wieku trzeba uznać za jedno z wielkich osiągnięć Benedykta XVI. Miałem okazję śledzić z bliska dwie z nich – we Francji i na Cyprze. W światowych mediach szczególnie głośno mówiono – i słusznie – o tej pierwszej, druga była, moim zdaniem, trochę niedoceniona.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Jacek Dziedzina