Tuleya chybił

Wypowiedź sędziego Tulei ze stycznia tego roku wywołała gorącą debatę m.in. na temat działań organów ścigania, praktyk IV RP, a także granic jakich sędzia nie powinien przekraczać. Ogłaszając na wyrok w sprawie kardiochirurga Mirosława G., sędzia Tuleya oskarżył prokuraturę i CBA o nadużywanie prawa, m.in. poprzez nocne przesłuchania i zatrzymania, stwierdził też, takie praktyki budzą skojarzenia z metodami z „ czasów największego stalinizmu”.

Już po ogłoszeniu wyroku zapowiedział, że wyśle do prokuratury zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. Jednak swoich zapowiedzi nie zrealizował, natomiast Sąd Rejonowy Warszawa-Mokotów wysłał szefowi CBA i Prokuraturze Okręgowej w Warszawie dwa zawiadomienia dotyczące „rażących uchybień” organów ścigania w tym postępowaniu. Teraz prokuratura ustosunkowała się do zawiadomienia, całkowicie odrzucając oskarżenia. - Podniesione w piśmie Sądu zastrzeżenia nie dają podstaw do stwierdzenia naruszenia przepisów kodeksu postępowania karnego – oświadczył w specjalnym komunikacie rzecznik prasowy prokuratury prok. Dariusz Ślepokura. Zauważył przy tym, że zatrzymania niektórych podejrzanych oraz ich wieczorne i nocne przesłuchania „nie były konieczne, lecz prawnie dopuszczalne”.

Okazuje się więc, że do złamania prawa nie doszło, więc oskarżenia sędziego Tulei wobec organów ścigania są bezpodstawne. Sędzia miał prawo wyrazić zastrzeżenia do postępowania śledczych, prokuratura zgadza się, że niektóre działania nie były konieczne, ale sędzia nie miał prawa wydawać wyroku, że doszło do złamania prawa, lecz jedynie wyrazić podejrzenie. Na tym polegał jego błąd, za który powinien przeprosić.