Jakub Śpiewak, założyciel fundacji przeciw pedofilii i bloger naTemat.pl doprowadził do rozpadu fundacji. Okazuje się, że pieniądze od sponsorów przeznaczone na ochronę dzieci wydał na... ciuchy i kosmetyki. Sprawą zajmuje się prokuratura - donosi Wprost.
Fundacja, którą Śpiewak założył 11 lat temu i, jak lubi podkreślać, stworzył od zera, teraz właściwie przestaje istnieć. Jej konto na poczet długów zajął ZUS. Jedyną osobą, która miała kartę z dostępem do konta fundacji był Śpiewak. Problem w tym, że pochodzące od prywatnych sponsorów pieniądze fundacji nie były wydawane na ochronę dzieci przed pornografią i walkę z pedofilią, tak jak zakładały statuty organizacji. Śpiewak w ciągu 13 miesięcy (od stycznia 2011 do marca 2012) wypłacił z konta kKidprotect 170 tys. zł! Na co? Wprost podaje długą listę, a na niej:
-luksusowe sklepy z odzieżą - 30 tys. zł
- jubiler - 685 zł
- perfumerie i sklep z zegarkami - 6 tys. zł
- apteki i księgarnie - 4 tys. zł.
- optyk - 3 tys. zł.
- biuro turystyczne - 6 tys. zł. na wakacje z narzeczoną w Turcji
- reszta to wypłaty bankomatowe
Co stało się z pozostałymi pieniędzmi? Nie wiadomo. Sprawę bada prokuratura. Śpiewak uważa, że przekazywał pieniądze przelewami pracownikom i współpracownikom firmy, opłacając w ten sposób zlecenia fundacji i podróże służbowe. Biorąc pod uwagę, że w szczytowym okresie fundacja zatrudniała 3 osoby, to musiałyby one być bez przerwy w delegacjach i nocować w najdroższych hotelach w kraju.
Śpiewak tłumaczy się niefrasobliwością. Na swojej stronie internetowej zamieścił przeprosiny: "Jestem winien wszystkim pewne wyjaśnienia i przede wszystkim przeprosiny. Muszę to napisać choćby po to, by móc sobie spojrzeć w lustro przy goleniu" - napisał prezes fundacji."Zamiast wypłacić sobie z tytułu tych umów pieniądze, płaciłem po prostu z konta fundacji. Nie pilnowałem rachunkowości. I wielu innych rzeczy. Szczytem głupoty było zapłacenie za wyjazd do Turcji. Był to mój pierwszy, trwający tydzień, urlop od 20 lat. Ale nic nie usprawiedliwia użycia karty służbowej.(...) Myślę, że, gdy po latach naprawdę chudych, kiedy jako nałogowcowi zdarzało mi się zbierać niedopałki na ulicy, przyszedł czas lepszy, w jakimś stopniu zachłysnąłem się tym. A ponieważ nie przeszkadzało to długo w działalności, to żyłem w przekonaniu, że nic złego się nie dzieje. Tłumaczyłem siebie przed sobą samym i utwierdzałem się w poczuciu, że wszystko jest w porządku. Dziś zastanawiam się, czy gdzieś z tyłu głowy nie miałem takiego rodzaju próżności i pychy, która jest pokusą osób zaangażowanych w robienie rzeczy dobrych, a wierzę, że przez 10 lat funkcjonowania fundacji coś dobrego zrobić się udało" - tłumaczył się Śpiewak.
wt / wprost.pl / jakubspiewak.pl