Około 50 tys. ludzi przeszło ulicami San Francisco w miniony weekend w dorocznej manifestacji „Walk for Life”.
Uczestnicy pochodu, który odbywał się w tym mieście na Zachodnim Wybrzeżu USA już po raz dziewiąty, śpiewali, skandowali i modlili się. Przypominali, że od 1973 roku, kiedy werdykt Sądu Najwyższego zalegalizował aborcję, Stanach Zjednoczonych życie straciło 55 mln nienarodzonych dzieci.
Obrońcy życia maszerujący ulicami San Francisco tworzyli wielobarwny, głośny tłum. Dominowali młodzi. Niektórzy z nich zaopatrzeni w bębny. Przed głównym wiecem 26 kobiet opowiadało dramatyczne historie swego życia związane z dokonaną w przeszłości aborcją. Niektórzy mężczyźni trzymali napisy: „Żałuję utraconego ojcostwa”, odwołując się do dawnych decyzji, których konsekwencje do dziś obciążają ich sumienia.
Przed rozpoczęciem marszu wysłannik nuncjusz apostolski, abp Carlo Maria Viganò przekazał błogosławieństwo i słowa pozdrowienia od Benedykta XVI, wyrażające wdzięczność tym, którzy dają publiczne świadectwo wobec „podstawowego prawa do życia i moralnego imperatywu podtrzymania nienaruszalnej godności każdego członka ludzkiej rodziny, a w szczególności najmniejszych i najbardziej bezbronnych z naszych braci i sióstr”.
Wśród uczestniczek manifestacji pojawiła się m.in. Kelly Clinger, była wokalistka z chórków Britney Spears, która dokonała dwóch aborcji, a obecnie jest obrończynią życia. Wraz z mężem opowiadała o trudnym procesie uzdrowienia, gdy postanowili nazwać swe abortowane dzieci „Dobrocią” i „Miłosierdziem”. Artystka zapewniała, że dopóki aborcja nie zostanie powstrzymana, nie ucichnie głos jej świadectwa.
Marsz próbowała zakłócić niewielka grupa zwolenników aborcji.
Pierwsza manifestacja w obronie życia w San Francisco odbyła się 22 stycznia 2005 roku. Wzięło w niej udział kilka tysięcy ludzi.