Tortury są szkodliwe, a bezzałogowe drony użyteczne, lecz nie decydujące - mówił w poniedziałek generał Stanley McChrystal, były dowódca wojsk USA w Afganistanie. Przyznał, że w Iraku popełniono błędy, a stabilność w Afganistanie wymaga dalszej obecności USA.
Stanley McChrystal, emerytowany amerykański generał, dowodził siłami USA i NATO w Afganistanie do czerwca 2010, kiedy został odwołany po opublikowaniu w prasie przypisywanych mu krytycznych uwag na temat prezydenta Baracka Obamy. Wsławił się jako dowodzący siłami specjalnymi, które zlikwidowały w Iraku w 2006 roku najważniejszego wroga USA: terrorystę Abu Musaba al-Zarkawiego, lidera Al-Kaidy w Iraku.
W USA wyszła właśnie książka McChrystala "My Share of the Task" (Mój udział w zadaniu). W poniedziałek generał po raz pierwszy od dłuższego czasu wypowiedział się publicznie; w debacie zorganizowanej w waszyngtońskim ośrodku analitycznym "Brookings" mówił o swych doświadczeniach w Iraku i Afganistanie, a zwłaszcza polowaniach na członków Al-Kaidy.
McChrystal bardzo krytycznie odniósł się do tortur jako metody pozyskiwania informacji, którą jako dowódca kategorycznie odrzucał. "Tortura przynosi odwrotny do zamierzonego skutek" - powiedział. Przyznał, że jak się więźnia złapie, to on się początkowo boi i ten fakt trzeba wykorzystać, ale jego zdaniem trzeba więźniom, dać zachętę do współpracy. "Nawet jeśli niektórzy uważają, że tortury działają, to tortury działają w dwie strony - demoralizują torturującego i trudno zachować potem wysokie standardy" - dodał.
"Tortury są niezmiernie szkodliwe długoterminowo" - powiedział. Jego zdaniem opublikowane w 2004 roku zdjęcia z więzienia Abu Ghraib w Iraku (ujawniły rozliczne przypadki torturowania przez amerykańskich żołnierzy irackich więźniów - PAP) przyniosły największą szkodę dla działań USA w tym kraju. "Nawet sobie nie wyobrażacie ilu nowych wojowników przybyło do Iraku z powodu Abu Ghraib" - powiedział.
Pytany, co USA mogły zrobić lepiej w Iraku, nie szczędził krytyki. "Przede wszystkim za mało wiedzieliśmy o Iraku, kiedy tam wkroczyliśmy" - powiedział. Przyznał, że w wyniku interwencji USA życie zwykłych ludzi - nawet tych, którzy wcześniej byli przeciwnikami obalonego w wyniku inwazji dyktatora Saddama Husajna, pogorszyło się na początku - stracili pracę, elektryczność. "Nie zaoferowaliśmy im jasnej nadziei, należało w to włożyć więcej profesjonalizmu; zapewnić więcej bezpieczeństwa (zwykłym ludziom) " - mówił. Jego zdaniem "absolutnym błędem" też było rozwiązanie irackiej armii. "Gdybyśmy im dalej płacili, to uniknęlibyśmy wielu problemów" - powiedział.
Był też pytany o rosnące wykorzystanie dronów, czyli bezzałogowych samolotów rozpoznawczych i bojowych, którymi siły amerykańskie bombardują islamistów. Wykorzystanie tego typu samolotów w rejonie pogranicza afgańsko-pakistańskiego wywołuje jednak napięcie w stosunkach USA-Pakistan, a także krytykę z powodu ofiar wśród ludności cywilnej.
"To (ataki dronów) może mieć pozytywny wspierający efekt, ale nigdy nie widziałem, by były decydujące" - powiedział. Przyznał, że ataki samolotów bezzałogowych wywołują różne reakcje, są osoby "bardziej i mnie szczęśliwe"; krytycy wskazują, że naruszają one suwerenność państw (np. w Jemenie czy Pakistanie - PAP). "Jak byśmy się czuli, gdyby Meksykanie dronami zaczęli strzelać do handlarzy narkotyków w Teksasie?" - pytał retorycznie McChrystal.
Pytany o możliwe zakończenie wojny w Afganistanie i dalszą obecność USA w tym kraju po wycofanie sił bojowych NATO, McChrystal pozostawił tę decyzję liderom politycznym.
"To przede wszystkim pytanie do nich o to jaki jest nasz geostrategiczny cel. (....) Nie jestem jednak pewny, że to wiedzą w 100 procentach." - powiedział. Jego zdaniem stabilność w Afganistanie wymaga jednak dalszej obecności USA. Przekonywał, że władzom Afganistanu zależy na pozostaniu USA w kraju, a dla przeciętnego Afgańczyka większe obawy niż wygrana talibów, budzi niestabilność kraju.
58-letni McChrystal służył w armii USA ponad 30 lat. Mimo nagłośnionego odejścia, władze USA pożegnały go w 2010 roku z honorami. Sekretarz stanu ds. obrony Robert Gates uznał go za człowieka najbardziej zasłużonego w walce z wrogami Ameryki.