Trauma jakaś na dzieci czy co?

Sama jakoś nie mogę podjąć decyzji, ale Bóg słyszy pragnienia serca. Jest czwarte. Kochane. Boże dziękuję za twoją decyzję. Ty jesteś odważny.

Znowu? Nie żartuj!

Nie nie żartuję, jestem  w stanie błogosławionym z czwartym dzieckiem. Radość ogromna, czemu więc słyszę: ojej, lub znowu, lub.... Trauma jakaś na dzieci czy co?

Jeszcze nie widać, więc szok większy, kiedy sama się pochwalę. Dla rodziny i najbliższych znajomych radość pełna! Są jednak i tacy, co mówią: już  wiedziałam, ale Ci nie gratulowałam, bo nie wiem czy mogę, czy to nie trudne dla Ciebie, czy mogę się cieszyć?

Jasne, że możesz, nawet gdybym ja nie mogła, nie umiała. Zwłaszcza wtedy. Co bowiem zrobi kobieta, która jest załamana kolejnym dzieckiem, której nikt nie pogratuluje, której daje się odczuć, że to jakiś obciach! A jeśli do głowy przyjdzie takiej rozwiązać ten problem inaczej? Słyszy przecież, jak społeczeństwo przyjęło czwarte, piąte i kolejne dziecko sąsiadki. Patologia jakaś. Zresztą brak dzieci, to też dla wielu patologia. Ile to się można nasłuchać rad „weź sobie miarę”, gdy kobieta nachyla się do czyjegoś wózka, nie mając kolejny rok swoich pociech.

Bez źle, ale z kilkoma też. Szablonik jakiś.

No więc mierzę się z tym. Ze wspomnieniami, kiedy jeszcze z rok temu głośno mówiłam, że chciałabym czwarte. Stuknij się w głowę – dalsze koleżanki, niemożliwe – pani z targu w luźnej rozmowie o dzieciach, daj sobie już spokój – życzliwsi. Tym bardziej że chora pierwsza dwójka. I lata już swoje. Po czterdziestce, trochę, nie grubo. Słucham więc, odkładam pragnienia na bok i zaczynam myśleć. Boże co zrobić? Może mają rację? Odpowiedź błyskawiczna. Konferencja na rekolekcjach: „Moja mama urodziła mnie po czterdziestce, jestem jej za to bardzo wdzięczny. Gdyby się nie zdecydowała, nie byłoby mnie tu”. I parę podobnych kwiatków.

Sama jakoś nie mogę podjąć decyzji, ale Bóg słyszy pragnienia serca. Jest czwarte. Kochane. Boże dziękuję za twoją decyzję. Ty jesteś odważny.

Więc radość pełna, dlatego boli, że innych boli, że rodziny z kilkoma dziećmi takie nieodpowiedzialne, bez głowy. A moja prababcia – 17! Czterech umarło. Cudowne dzieci, cudowne historie, kolejne pokolenia. No więc z podniesioną głową skaczę z radości. Niektórym szczęka przez to opada, jak można tak się z czwartego cieszyć. Zwłaszcza Ci, co wcale nas nie znają, ale najwięcej mają do powiedzenia. Wiele jednak takich, co przytulają, cieszą się, opowiadają, że też więcej mieli, ale już w niebie.

Bingo! Już wiem. Dużo zależy od tego, jak matka i ojciec dzielą się swoim szczęściem. Oznajmiajmy z radością! Mówmy: oczekujemy czwartego, nawet nie wiesz jak się cieszę.

Smutasom się nie dajmy!  Mam plan. Zarażę Was wszystkich tą radością. Mamy z kolejnymi brzuszkami do boju! Może zarazimy nasze społeczeństwo?

Aleksandra

« 1 »