Tylko krótkotrwałe efekty dała wojna wydana przez rząd dopalaczom jesienią 2010 r. Chociaż Sanepid zamknął wtedy 1,4 tys. sklepów, na rynku pojawiają się wciąż nowe specyfiki oferowane w Internecie - informuje "Rzeczpospolita".
Według gazety, na rynku zaczął dominować towar sprowadzany z Chin, wcześniej w Polsce praktycznie nieznany. M.in. z Chin pochodzą różne odmiany dopalaczy mające w nazwie "Speed", w zależności od składu opatrzone różnymi numerami. Na rynku są także środki oferowane jako saszetki zapachowe, np. o nazwie "Niebieski ogień", "Morski kwiat", "Rozmarynowy dotyk" czy "Sosnowe orzeźwienie". Ceny - od 20 zł.
Można też trafić na preparaty z Czech, Holandii i Wielkiej Brytanii.
Według Głównego Inspektora Sanitarnego, w ubiegłym roku było 185 zatruć dopalaczami (najwięcej w województwach łódzkim i śląskim), przy czym tylko w grudniu aż 42.