Kryzys, wywołany przez grupę islamistów, którzy wzięli zakładników w algierskim kompleksie gazowym In Amenas, zakończył się w sobotę szturmem sił specjalnych. W ciągu czterech dni zginęło wszystkich 32 napastników i co najmniej 23 cudzoziemskich zakładników.
Ostateczna liczba ofiar wśród cudzoziemców może się jednak okazać wyższa. W niedzielę algierskie siły specjalne, usuwające miny podłożone przez napastników, znalazły 25 ciał, których na razie nie zidentyfikowano. Nie wyklucza się, że mogą to być cudzoziemcy.
MSW Algierii poinformowało w sobotę, że przez cztery dni trwania kryzysu siły algierskie były w stanie uwolnić "685 pracowników algierskich oraz 107 zagranicznych". Władze algierskie podały, że grupa islamistów nazywających się Zamaskowaną Brygadą składała się z 32 osób, w tym trzech obywateli algierskich. Według MSZ Norwegii większość porywaczy pochodziła z krajów północnej Afryki.
Jak podała algierska agencja informacyjna, sobotnią akcję przeprowadzono, aby nie dopuścić do rozprzestrzenienia się na instalacje gazowe pożaru, wznieconego przez islamistów. Armia algierska skonfiskowała pokaźny arsenał broni, w tym granatniki przeciwpancerne i granaty przytroczone do tzw. pasów szahida.
Islamiści zaatakowali kompleks gazowy w środę rano. W czwartek śmigłowce algierskie otworzyły ogień do konwoju z porywaczami i zakładnikami - relacjonowali świadkowie. Porywacze twierdzili, że tylko w tamtym ataku zginęło 35 zakładników i 15 bojowników.
Utrzymywali, że atak na kompleks gazowy w Algierii miał zmusić Francję do przerwania operacji militarnej przeciwko islamistom w Mali. Jednak niektórzy przedstawiciele władz USA i państw europejskich wskazują, iż przygotowania do tego ataku, przeprowadzonego kilka dni po rozpoczęciu przez Francję interwencji w Mali, musiały prawdopodobnie zająć znacznie więcej czasu.
Jeden z mauretańskich portali internetowych poinformował, powołując się na członka Zamaskowanej Brygady, że akcja była przygotowywana przez dwa miesiące i że Algierię wybrano jako cel, ponieważ oczekiwano, iż kraj ten poprze międzynarodowe starania o wyeliminowanie ekstremistów, którzy przejęli kontrolę nad północnym Mali.
Odpowiedzialność za napaść wziął w imieniu Al-Kaidy dżihadysta Mochtar Belmochtar, wzywając zarazem Francję do zakończenia interwencji przeciwko islamistom w północnym Mali.
Premier W. Brytanii David Cameron oznajmił w niedzielę, że potwierdzono, iż trzej obywatele brytyjscy zostali zabici w In Amenas; ponadto są obawy, że zginęli jeszcze trzej obywatele i jeden rezydent Wlk. Brytanii. W poprzednich dniach o śmierci swych obywateli powiadomiły: Francja, USA i Rumunia.
Japońska firma, która zatrudniała pracowników w In Amenas ogłosiła w niedzielę, że dziesięciu z nich jest wciąż zaginionych. Również Malezja powiadomiła, że nieznany jest los dwóch jej obywateli. Norweski koncern Statoil poinformował, że zaginionych jest pięciu jego pracowników.
Prezydent USA Barack Obama podkreślił, że za śmierć zakładników odpowiedzialni są terroryści. "Ten atak jest kolejnym przypomnieniem zagrożenia, jakie stwarzają w Afryce Północnej Al-Kaida i inne grupy ekstremistów" - oświadczył. "W najbliższych dniach będziemy z rządem Algierii w ścisłym kontakcie, aby lepiej zrozumieć, co się stało i podjąć działania, które zapobiegną w przyszłości takim tragediom" - dodał amerykański prezydent. Podkreślił też, że liczy na ściślejszą współpracę z sojusznikami USA w zwalczaniu terroryzmu w Afryce.
Departament Stanu USA ostrzegł obywateli amerykańskich przed podróżami do Algierii, wskazując na ryzyko porwania, i upoważnił rodziny swoich dyplomatów pracujących w tym kraju, by wyjechały, jeśli uznają to za stosowne.
Prezydent Francji Francois Hollande oświadczył w sobotę, że podejście Algierii do kryzysu z zakładnikami w kompleksie gazowym było najbardziej odpowiednie, ponieważ negocjacje nie są możliwe z takimi ludźmi, jak ci, którzy tam zaatakowali.
"Nie dysponujemy jeszcze wszystkimi szczegółami, ale kiedy tak wielu ludzi zostaje zakładnikami zdeterminowanych terrorystów, gotowych zabić tych zakładników - a tak właśnie było - podejście Algierii, tak jak ja to widzę, jest najsłuszniejsze, ponieważ nie mogło być negocjacji" - powiedział Hollande.