Rada Koordynacyjna Opozycji w sobotę obarczyła władze Rosji odpowiedzialnością za samobójczą śmierć rosyjskiego opozycjonisty Aleksandra Dołmatowa w ośrodku deportacyjnym w Holandii.
"Uważamy, że winę za śmierć tego człowieka ponoszą władze Federacji Rosyjskiej, które zmusiły go do opuszczenia terytorium Rosji" - oświadczyła ta struktura, wypracowująca strategię działania i koordynująca akcje protestacyjne przeciwko polityce prezydenta Władimira Putina. Została ona wybrana w październiku 2012 roku przez przeciwników Kremla w internetowym głosowaniu.
36-letni Dołmatow, konstruktor z moskiewskiej korporacji Taktyczna Broń Rakietowa, ścigany przez policję w Rosji za udział w masowych protestach w Moskwie przeciwko powrotowi Putina na Kreml, w czwartek popełnił samobójstwo w ośrodku deportacyjnym w Rotterdamie.
Dołmatow był działaczem radykalnej Innej Rosji. Trzon tej niezarejestrowanej formacji stanowią stronnicy zdelegalizowanej Partii Narodowo-Bolszewickiej (PNB), kierowanej przez pisarza i byłego dysydenta Eduarda Limonowa.
Był on wśród uczestników demonstracji, zorganizowanej przez antyputinowską opozycję na placu Bołotnym, naprzeciwko Kremla, 6 maja 2012 roku, w przededniu inauguracji Putina. Obawiając się aresztowania - policja przeprowadziła rewizję w jego mieszkaniu - Dołmatow w lipcu ubiegłego roku wyjechał z Rosji. Wkrótce po tym wystąpił o azyl polityczny w Holandii, jednak władze tego kraju odrzuciły jego wniosek.
Według przyjaciół Dołmatowa, popadł on w głęboką depresję, znalazłszy się między młotem a kowadłem: w Rosji czekało go postępowanie karne, a w Holandii żądano od niego informacji o jego pracy w moskiewskich zakładach zbrojeniowych. W poprzednich miesiącach dwa razy próbował już popełnić samobójstwo.
Rada Koordynacyjna Opozycji wystąpiła do Rady Europy, Wysokiego Komisarza ONZ ds. uchodźców i międzynarodowych organizacji broniących praw człowieka o zwrócenie uwagi na polityczne motywy ścigania uczestników wydarzeń na placu Bołotnym.
Koledzy Dołmatowa z Innej Rosji uważają, że jego śmierci winne są tak władze FR, jak i Holandii. "Odpowiedzialność za jego śmierć dzielą władze rosyjskie i holenderskie. Pierwsze wypędziły Aleksandra z kraju, a drugie go zabiły" - oznajmiła Inna Rosja.
Sam Dołmatow w przedśmiertnym liście adresowanym do matki napisał, że targnął się na życie, gdyż nie chciał wracać do Rosji jako zdrajca. Autentyczność listu nie została jeszcze potwierdzona.
Majowa demonstracja na placu Bołotnym zakończyła się starciami sił specjalnych policji OMON z opozycjonistami, którzy żądali odejścia Putina, a także przeprowadzenia w Rosji uczciwych wyborów prezydenckich i parlamentarnych. Zdaniem niezależnych obserwatorów w manifestacji wzięło udział około 15 tys. osób.
Ponad 450 osób zostało zatrzymanych, po obu stronach byli ranni. W stan oskarżenia postawiono 18 osób. Wobec jednego uczestnika rozruchów, którego uznano za niepoczytalnego, prokuratura wystąpiła do sądu o skierowanie go na przymusowe leczenie psychiatryczne.
Jeden z oskarżonych - 36-letni Maksim Łuzianin - w listopadzie zeszłego roku został już skazany na 4,5 roku łagru. Był sądzony w trybie specjalnym, ponieważ przyznał się do zarzucanych czynów. Prokurator żądał dla niego 6,5 roku pozbawienia wolności. Pozostali oskarżeni nie przyznają się do winy. Grozi im do 10 lat więzienia.