Od kilku do kilkunastu instruktorów wojskowych z Polski może wziąć udział w unijnej misji w Mali - uważa minister obrony narodowej Tomasz Siemoniak. Zastrzegł, że decyzja w tej sprawie jeszcze nie zapadła.
"Widząc jak trwają przygotowania do misji unijnej, to w grę wchodzi wyjazd od 300 do 400 instruktorów, więc można wyliczyć, że kilku, kilkunastu może pochodzić z Polski" - powiedział w piątek rano w radiowej Jedynce szef MON.
Jak mówił, w czwartek Unia Europejska zdecydowała wysłać wojskowych instruktorów do Mali, natomiast "co do polskiego udziału żadne decyzje nie zapadły". "Czekamy na to, co zrobi teraz UE. Jej przedstawiciele wybierają się na rekonesans do Mali, aby ocenić, jaka jest sytuacja" - dodał Siemoniak.
"Nasi żołnierze nie będę brali udziału w misji bojowej. Mówimy o instruktorach, nauczycielach; chodzi o to, aby Malijczykom pomóc, aby ich armia mogła sama kontrolować bezpieczeństwo na terytorium swojego państwa" - powiedział.
Przypomniał, że od strony formalnej postanowienie o wysłaniu polskich żołnierzy na misję zagraniczną podejmuje prezydent na wniosek Rady Ministrów.
Kraje UE zatwierdziły w czwartek decyzję o ustanowieniu wojskowej misji szkoleniowej w ogarniętym konfliktem Mali. Unia przyspieszyła prace nad ustanowieniem tej misji w związku z ofensywą islamskich partyzantów z północy Mali. Za kilka tygodni zamierza tam wysłać około 200 instruktorów wojskowych oraz około 250 żołnierzy do ich ochrony. Malijska misja nie będzie mieć charakteru bojowego, chociaż w tym zachodnioafrykańskim kraju toczy się wojna między islamskimi partyzantami, a wojskami rządowymi wspieranymi przez żołnierzy francuskich. Islamscy radykałowie okupują północ Mali od kwietnia 2012 roku.