Kard. Nycz odzyskuje pojęcie polityczności. I bardzo dobrze.
16.01.2013 20:58 GOSC.PL
Podczas opłatkowego spotkania z dziennikarzami warszawski arcybiskup stwierdził, że nie należy bać się upolitycznienia mediów. - Nawet Kościół mówi o tematach politycznych. Będzie to robił nadal, bo w ten sposób chociażby, wyraża opinie o polityce rodzinnej i socjalnej. Prawo do zabrania opinii w tych sprawach mają także media katolickie – powiedział. Przestrzegł za to przed upartyjnieniem mediów. I w ten sposób wskazał na prawdziwe rozumienie pojęcia „polityka”.
A nie ma się ono najlepiej. – To zagrywka polityczna - mówi ktoś, kto chce zdezawuować czyjeś działanie, ukazać je jako obrona interesu własnego, lub szerszej grupy – ale na pewno nie całego społeczeństwa. Tymczasem polityka to „roztropna troska o dobro wspólne”. I choć może to brzmieć naiwnie, inne rozumienie polityki nie ma sensu, nawet większość anarchistów uznaje potrzebę wspólnego rozstrzygania kwestii, w których interesy członków społeczności zachodzą na siebie.
Jeśli bowiem politykę rozumiemy jako walkę o stołki i apanaże, bez sensu jest interesowanie się nią, zajmowanie i akt wyborczy. Co więcej, jeśli rozumiemy politykę tak, jak czyni to duża część komentatorów, jedynym rozsądnym rozwiązaniem byłoby wsadzenie literalnie wszystkich polityków za kratki za dorabianie się na naszej krwawicy poprzez wykonywanie nikomu niepotrzebnych, a szkodliwych czynności.
Jako że nie jesteśmy samowystarczalnymi bytami mieszkającymi, niczym Król z Małego Księcia, samotnie na oddzielnych planetach, polityka jest konieczna. Bez niej jesteśmy skazani na upartyjnienie życia publicznego i z nim akurat warto walczyć. W tym zakresie, co słusznie zauważył kard. Nycz, wielu dziennikarzy mogłoby się uderzyć w swoje piersi.
Stefan Sękowski