Dwie osoby zginęły w katastrofie helikoptera, który rozbił się w środę w centrum Londynu po tym jak zawadził o dźwig stojący na dachu jednego z budynków mieszkalnych. Według brytyjskiej policji wypadek nie miał znamion ataku terrorystycznego.
Brytyjskie ministerstwo obrony zastrzegło, że nie był to śmigłowiec wojskowy.
Według straży pożarnej, na która powołuje się agencja dpa, jedna z ofiar śmiertelnych znajdowała się na pokładzie śmigłowca.
W katastrofie, najpewniej na ziemi, obrażenia odniosło 9 osób, w tym jedna ciężko. Strażacy m.in. wyciągnęli mężczyznę z płonącego samochodu, który znajdował się niedaleko stacji kolejowej.
Helikopter roztrzaskał się w pobliżu stacji kolejowej Waterloo i stacji metra Vauxhall. Agencja Associated Press zwraca uwagę, że nieopodal znajduje się siedziba brytyjskiej agencji wywiadowczej MI6. Do katastrofy doszło w godzinach porannego szczytu.
Maszyna zahaczyła o dźwig budowlany na dachu jednego z budynków. "Górną część dźwigu przesłaniała mgła, więc nie widziałem samego uderzenia" - powiedział BBC jeden ze świadków. "Usłyszałem jedynie odgłos uderzenia i zobaczyłem jak helikopter i części dźwigu spadają na ziemię" - relacjonował.
Maszyna runęła na ziemię i eksplodowała. "To był naprawdę głośny wybuch" - powiedział inny świadek. Szczątki helikoptera stanęły w płomieniach. Nad miejscem katastrofy w dalszym ciągu unoszą się kłęby czarnego dymu.
Helicopter crash at Wandsworth Road, Vauxhall
niczerogoeshome