Fotoradary zamiast autostrad

Rząd woli straszyć mandatami, niż usuwać przyczyny wypadków. Sprawę zbada NIK.

O tym, że polskie drogi są najbardziej niebezpiecznymi w Europie, wiemy od lat. Według raportu policji w 2011 r. doszło na nich do 366 tys. kolizji i 40065 wypadków, w których zginęło 4189 osób, a blisko 50 tys. zostało rannych. To tak, jakby w wypadkach straciło życie lub zostało poszkodowanych połowa mieszkańców Tarnowa. Główną przyczyną wypadków jest prędkość nie dostosowana do warunków panujących na drodze.

Bezpieczeństwo w komunikacji drogowej jest zmorą, która spędza sen z powiek kolejnych ekip rządzących. Walkę o obniżenie tragicznych statystyk zapowiedział też obecny minister transportu Sławomir Nowak. Jego resort ma zamiar wdrożyć specjalny Narodowy Program Poprawy Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego do roku 2020. Jednym z jego podstawowych elementów jest montaż 300 nowiutkich fotoradarów. Mają one skutecznie odstraszyć kierowców, którym noga zbyt łatwo opada na pedał gazu.

Akcja fotoradar jednak od samego początku zbiera sobie wrogów. Pomysł ministra jest krytykowany z wielu stron. Podstawowe pytanie, które się pojawia, brzmi: jaki jest prawdziwy cel ustawiania maszynek do pomiaru prędkości?

Jeśli faktycznie urządzenia miałyby przyczynić się do poprawy bezpieczeństwa uczestników ruchu drogowego to cała akcja miałaby sens. Istnieją jednak poważne przypuszczenia, że nowe fotoradary mają nie tyle spełniać funkcję straszaków na piratów drogowych, co być kurą znoszącą złote jajka dla państwowego budżetu. Już teraz sprawą zajęła się Najwyższa Izba Kontroli. NIK sprawdzi, według jakiego kryterium wybierane są miejsca pod nowe urządzenia. Z dotychczasowych prac Izby wynika, że często lokalizację radarów wybierano ze względu na kryterium wpływów do budżetu. Jeśli tak jest i tym razem, to znaczyłoby, że minister Nowak chce upiec dwie pieczenie na jednym ogniu: zdobyć wizerunek urzędnika walczącego o bezpieczne drogi i nabić państwową kieszeń ogromną sumą z mandatów.

Taki scenariusz zdaje się potwierdzać plan budżetu państwa na 2013 rok. Rząd planuje, że wpływy z fotoradarów mają być znacznie większe niż te, które planowano na bieżący rok. Według szacunków autorów budżetu wyniosą 1,5 mld zł. Nic dziwnego, że w sieci projekt zyskał ironiczną nazwę Fotostudio Platformy Obywatelskiej

Czy Nowakowi i jego kolegom z rządu faktycznie zależy na bezpiecznych drogach? Wątpliwe. A jeśli zależy, to z pewnością wybrał niewłaściwe środki do realizacji celu. W statystykach przyczyn wypadków na pierwszym miejscu figuruje nadmierna prędkość. Tabele nie uwzględniają jednak innego ważnego czynnika – stanu polskich dróg. W wielu przypadkach ta „nadmierna prędkość” nie jest wcale zawrotna, ale niedostosowana do fatalnej nawierzchni jezdni. Ministerstwo Transportu, montując kolejne 300 fotoradarów, tak naprawdę unika rozwiązania problemu. Problemu, którym jest koszmarny stan polskiej infrastruktury drogowej.

Według raportu The European Roads Statistics 2011 w Polsce jest najwięcej samochodów na 1 km autostrady spośród wszystkich 27 państw Unii Europejskiej. Nasze drogi są najbardziej zatłoczone w Europie. Zdecydowana większość groźnych wypadków ma miejsce na jednojezdniowych drogach poza terenem zabudowanym. Często podczas podróży na dalekie odległości. Autostrady i drogi ekspresowe są w całej Europie najbezpieczniejszymi traktami komunikacji samochodowej. Problem w tym, że w Polsce wciąż nie ma ich za wiele. Sławomir Nowak zamiast wywiązywać się ze swojej funkcji i budować w Polsce nowe drogi, woli zafundować nam 300 fotoradarów. Zamiast szybkiej i bezpiecznej jazdy po równych ekspresówkach, będziemy musieli wlec się na zatłoczonych drogach, zwalniając co chwila przed „pułapkami Nowaka”.

Być może, gdyby premier co weekend jeździł do Trójmiasta samochodem, zmusiłby swojego ministra do realnej pracy na rzecz bezpieczeństwa i komfortu jazdy po polskich drogach. Tusk jednak woli cotygodniowe loty samolotem. Trudno mieć do niego pretensje – tak jest bezpieczniej. I szybciej. Tylko ktoś to musi opłacić. Nowak znalazł rozwiązanie idealne.

A jeszcze kilka lat temu Donald Tusk grzmiał: "Drogi są co prawda coraz gorsze, ale za to fotoradary pojawiły się na ulicach. To znaczy: Polacy mają być kontrolowani wszędzie, w każdym miejscu, a na drodze przez fotoradar, jechać 30 km na godzinę, ponieważ drogi na szybszą jazdę nie pozwalają. To jest filozofia PiS-u: utrudnić życie ludziom do maksimum, a na końcu ich skontrolować, wszystkich, bez wyjątku".

Ojej, jak szybko ludzie się zmieniają.

W tym filmiku (w tle) archiwalne nagranie, co o fotoradarach myślał jeszcze za rządów PiS premier Tusk:) Chuck Norris - Ona Tańczy Dla Mnie
Przemek Stański

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wojciech Teister